WATYKAN
Watykan wyłania się powoli, ale już go widać. Jeszcze trochę do przejścia, ale w końcu będziemy w miejscu, które tak naprawdę było celem naszej wędrówki. W końcu jesteśmy na Placu św. Piotra – nie jest mały, ale w telewizji wydawał się być zdecydowanie większy. Przed nami Bazylika, a wokół niezliczone ilości kolumn wśród, których można w końcu odpocząć od rzymskiego zgiełku. Kolumny te symbolizują wyciągnięte ramiona Kościoła, które obejmują i chronią wiernych. Ludzi tłumy, ale dziś podobno jest luźno. Zatem korzystamy. Ustawiamy się grzecznie w kolejce do bramek – teraz już tylko w ten sposób można dostać się dalej.
Gwardia Szwajcarska jak zawsze na stanowisku stoi
przy ważnych schodach, którymi jak mówi przewodnik sprowadzano ciało
Jana Pawła II. Kierujemy się w stronę Bazyliki, jeszcze rzut okiem na
plac i znów grzecznie w kolejce do wejścia na kopułę . Oj duuużo się
tutaj nakolejkujemy, ale naprawdę warto!!!! Stojąc dzielnie w kolejce,
powoli napawamy się ogromem i pięknem Bazyliki.
Teraz czeka nas jeszcze wspinaczka 551 schodów
za 5 euro, lub 320 dla leniwych za 7 euro w kombinacji z windą. Pierwszy
etap wspinaczki kończy się na dachu kościoła. Już stąd widoki są cudne.
Jeszcze trochę schodów i znajdujemy się w kopule. Wrażenie jest
niesamowite, zarówno wokół jak i w górę czy w dół.
A dalej już tylko jest wesoło. Tzn zaczyna się prawdziwa wspinaczka. Schody może nie są takie bardzo strome, ale bardzo ale to bardzo wąskie i kręcone, zatem dla niektórych osób mogą stwarzać problemy z wejściem. Im wyżej tym jest ciekawiej nie dość, że się kręci, że wąsko, że nisko, że krzywo, to jeszcze na samym końcu bez barierki – jest jedynie zwisający sznur, którego można się chwycić – wrażenia niezapomniane – a trzeba będzie jeszcze zejść.
A dalej już tylko jest wesoło. Tzn zaczyna się prawdziwa wspinaczka. Schody może nie są takie bardzo strome, ale bardzo ale to bardzo wąskie i kręcone, zatem dla niektórych osób mogą stwarzać problemy z wejściem. Im wyżej tym jest ciekawiej nie dość, że się kręci, że wąsko, że nisko, że krzywo, to jeszcze na samym końcu bez barierki – jest jedynie zwisający sznur, którego można się chwycić – wrażenia niezapomniane – a trzeba będzie jeszcze zejść.
Ale póki co jesteśmy na wysokości prawie 120m i
rozkoszujemy się widokami Rzymu z góry. Tu podobnie jak wszędzie tłumy i
ciężko się poruszać, ale i tak było warto by móc spojrzeć dokoła. Jak
już udaje się nam obejść kopułę to czeka zejście w dół – przyznam, że do
góry to był pikuś przy tym co jest w dół. Dla mnie było to jedno z
„ciekawszych” przeżyć. Jak w końcu z powrotem znalazłam się na dachu
byłam szczęśliwa.
O Bazylice Watykańskiej można mówić wiele, jest to jednak tak specyficzne miejsce, że każdy odkrywa je najlepiej sam...
Jeszcze trochę się kręcimy po placu św. Piotra i w
cieniu kolumn nabieramy sił na dalszą wędrówkę – wszak czeka nas
jeszcze kilka ciekawych miejsc zanim dotrzemy znów do Termini.