BOLOGNA - MODENA - WERONA - JEZIORO GARDA - TRENTO - BOLZANO - BREMEN - INNSBRUCK
Bologna to niekończące się podcienia. Zaparkowaliśmy gdzieś w okolicy uniwersytetu (koło via Zamboni) i praktycznie cała droga do centrum prowadzi właśnie podcieniami. To w końcu tu odbyła się pierwsza na świecie lekcja anatomii, a historia uniwersytetu sięga XI wieku. Bologna ma zupełnie inny charakter niż odwiedzane przez nas ostatnio miasta. Jest to miasto o bardziej surowych kształtach budynków – nie tak kolorowo i fantazyjnie wyciosanych choćby jak wczorajsza Siena czy Florencja. Ale to nie znaczy, że jest gorsza – po prostu inna.
TRASA 500km - MAPA
Bologna to niekończące się podcienia. Zaparkowaliśmy gdzieś w okolicy uniwersytetu (koło via Zamboni) i praktycznie cała droga do centrum prowadzi właśnie podcieniami. To w końcu tu odbyła się pierwsza na świecie lekcja anatomii, a historia uniwersytetu sięga XI wieku. Bologna ma zupełnie inny charakter niż odwiedzane przez nas ostatnio miasta. Jest to miasto o bardziej surowych kształtach budynków – nie tak kolorowo i fantazyjnie wyciosanych choćby jak wczorajsza Siena czy Florencja. Ale to nie znaczy, że jest gorsza – po prostu inna.
Krzywe wieże znajdują się nie tylko w Pizie – także i tu. W
średniowieczu rody miejskie wzniosły ich około 180 – przetrwało 12. Dwie
główne jedna o wysokości około 50m odchyla się od pionu o 3m, druga
100m – zaledwie o 1 metr. Niektóre uliczki w mieście nie dość, że wąskie
to jeszcze niskie – ciekawe czym można tam wjechać?
Abrazia di Santo Stefano to cztery z siedmiu kościołów, które przetrwały do obecnych czasów. Na placu znajduje się fontanna, w której według legendy ręce umywał Poncjusz Piłat.
Stare miasto skupia się koło Piazza Maggiore i Piazza del Nettuno. Na południe od nich stoi największy kościół – San Petronio, który miał przyćmić Bazylikę św. Piotra w Rzymie, ale kasa poszła na coś innego.
Fontanna Neptuna co prawda trochę się różni od naszej, ale również niczego sobie
Jeszcze rzut oka na ratusz i powoli znów wracamy w podcienia – ciągną
się i ciągną, po drodze trochę polskich śladów, w końcu docieramy do
samochodu.
Modena to nie tylko Ferrari i Maserati, to również skryte w plątaninie uliczek stare miasto, z kilkoma ciekawymi budynkami i wznoszącym nad nimi białą Duomo, dzwonnicą i Piazza Grande a Palac Ducale to siedziba pierwszej na świecie Akademii Wojskowej.
Popołudnie nie rozpieszcza nas pogodą. Jest parno i duszno, ale Romea i Julię ciężko sobie podarować
Parkujemy po prawej stronie rzeki – praktycznie przy całej drodze
można znaleźć parking kwestia tylko wolnego miejsca. Do centrum udajemy
się mostem Ponte Navi. Zaraz za mostem jest kościół Santo Fermo
Maggiore, my jednak skręcamy w prawo na deptak. Trochę starych murów, a
za nimi nietypowy camper
I dalej deptakiem do domu Julii. Trafić tu z jednej strony łatwo, gdyż
cała brama wymalowana jest różnymi napisami, z drugiej – gdyby nie
tłumek, który akurat z niej wychodził, pewnie byśmy jej nie zauważyli.
Kto by chciał spojrzeć tęsknym okiem z balkonu, po uiszczeniu
odpowiedniej opłaty ma taką możliwość Jednak większym zainteresowaniem zwłaszcza męskiej części turystów cieszy się pani stojąca w pod balkonem.
Idąc dalej trafiamy na Piazza delle Erbe, który
zawdzięcza swój urok różnorodnym pałacom i wieżom - barokowy Palazzo
Maffei obok Torre del Gardello, najwyższej gotyckiej budowli na placu,
czy Casa dei Mercanti – pałac o podwójnych łukach.
Na Piazza dei Signiori, przy którym stoi masywny Pallazzo della Ragione z gotyckimi zdobieniami na dziedzińcu.
Koło Loggia del Consiglio tłumy zdecydowanie gęstnieją, natomiast do Duomo docieramy już zupełnie wyludnionymi uliczkami.
Rzymska Arena oddalona jest trochę od zabytków – to trzecia co do wielkości zachowana budowla tego typu – pełni ona rolę opery na wolnym powietrzu (może pomieścić ok 25 tysięcy osób). Pobliska Piazza Bra to miejsce spotkań mieszkańców Werony. Pora powoli wracać , zatem udajemy się już prosto do auta i obieramy kierunek północny.
No teraz już wiemy skąd ta duchota – do jeziora
Garda dojeżdżamy już w strugach ulewnego deszczu przeplatanego odgłosami
piorunów. Każda z dróg – czy to wschodnia czy zachodnia ma swoje wady i
zalety. Kiedyś jechaliśmy zachodnim brzegiem – przejazdy przez tunele
na pewno urozmaicają przejazd, ale praktycznie cały czas widzi się
„jedną górę”, natomiast ta część jest mniej skomercjalizowana i są
możliwości choćby postoju dla rozprostowania kości. Tym razem jadąc od
wschodu – widoki piękne (mimo nie sprzyjającej pogody), zróżnicowane, co
chwila kolejny grzbiet, ale hotel hotel hotelem pogania – czyli albo
mamy miasteczka, albo zabudowę turystyczną, albo droga biegnie tak
blisko wody, że ciężko coś znaleźć na postój. Jeśli już trafi się
parking to ograniczenie do 2m skutecznie kieruje pewnie na pobliskie
campingi, których jest tu całe multum. Nieźle trzeba było się natrudzić
by znaleźć miejsce na posiłek. Ale coś za coś
Z nad jeziora Garda mijamy Trento, Bolzano (przebudowali drogę i
trzeba mocno uważać by nie zgubić drogi jeśli planujemy za darmo
przekraczać przełęcz Bremen), gdzieś koło północy Bremen – pora na
nocleg, ale na tej wysokości może być jeszcze chłodno nocy a dalej
drogę do Innsbrucka znamy, tak więc na noc lokujemy się za nim na
rastplazu w pobliżu Schwaz…. jutro jeszcze, tylko Austria, Niemcy,
Czechy i dom