BAŁKANY OSIOŁKIEM - SŁOWENIA - dzień 2

ZAVRC - PTUJ – MARIBOR

 


TRASA 70 km -  MAPA
 
Przekroczenie granicy ze Słowenią do wjazd do Unii – już dawno nas o tyle rzeczy nie pytali – no może na granicy ukraińsko/mołdawskiej :) . W końcu podnoszą szlaban – przed nami Ptuj. Parkujemy przy rondzie przy hipermarketach (3,5t i wysokość niestety 3m:( ) 5 minut – przechodzimy przez tory i jesteśmy w centrum.
To miejsce gdzie czas stoi w miejscu - niedzielne popołudnie, na uliczkach żywego ducha. Czasem ktoś przemknie pod murem. Naprawdę warto było tu zajechać.















Trochę spacerujemy, potem wspinamy się na zamek, z którego roztacza się widok na miasto i rzekę. Jest tu muzeum – wstęp niby płatny, ale ani otwartej kasy, ani żywego ducha, który mógłby te bilety sprawdzać. Do zamku prowadzą schody z zadaszeniem – choć nie tak okazałe jak w rumuńskiej Sigishoarze. Wracamy uliczką – oj nie chciałabym się tu zapuścić po zmroku.  













Kręcimy się jeszcze trochę po okolicy wygrzewając stare kości w ciepłym słońcu – jakże nie chce nam się wracać do domu…. Tu tej dowiedzieliśmy się, że w tym roku Maribor jest Europejską Stolicą Kultury – zatem już wiemy, gdzie skierujemy nasze kolejne kroki.
Trochę dalej na południe jest Sanktuarium Ptujska Góra – lecz to na inny czas. Z powstaniem sanktuarium wiąże się legenda o ślepej dziewczynce, która dzięki modlitwom całej rodziny do Marii odzyskała wzrok, a ojciec z wdzięczności wybudował kościół w miejscu gdzie córka po raz pierwszy zaczęła widzieć. http://www.ptujska-gora.si/




Z Ptuj do Mariboru rzut beretem (oczywiście niepłatnymi drogami). Z zaparkowaniem w Mariborze może być problem – my staliśmy tam gdzie zaznaczony punkt na mapie, ale duże auto może mieć problem. Dodatkowo jeszcze jedna z głównych dróg przelotowych przez miasto w remoncie, samo centrum to w dużej mierze deptaki. Zaczynamy od nabrzeża…













… potem przez wielki plac, wąskimi uliczkami, deptakami pod Uniwersytetem, aż do Katedry. Tam właśnie trwa jakiś koncert.  






Wokół czuć jesień – miasto wręcz tonie w tegorocznych plonach. Jeszcze wizyta w McDonaldzie z którego rozpościera się widok na zamek.  







W Maiborze też zatrzymał się czas …. Ehhh szkoda, że nie dla nas – my musimy już wracać… jeszcze tylko długa prosta przez Austrię, Czechy i do domu….
…. pora pomyśleć, gdzie nas w przyszłym roku zaniosą kopytka :)