NA KRANIEC EUROPY - PORTUGALIA - dzień 6

CABO ESPICHEL - SESIMBRA - SETUBAL - SINES - PORTO COVO - SARGES


TRASA 310 km - MAPA

W Sesimbrze mijamy rowerzystę, który musiał mocno zwolnić ze względu na ograniczenie prędkości – pewnie bał się mandatu. Ciekawe czy można rowerzyście i na jakiej podstawie go wręczyć? Uff w końcu można rozprostować kości. 



Tutejsze wybrzeże usiane jest plażami. Niestety nie są one tak dzikie i puste jak na północy kraju. Może dlatego, że woda ciut cieplejsza niż w Bałtyku, a może dlatego, że bliżej stolicy i łatwiejszy dostęp. Generalnie duże tłumy turystów i w sumie małe szanse na spokojne miejsca.
 

Czasem udaje się wypatrzyć jakąś perełkę ze spokojną cichą plażą, do której jednak trzeba zejść po stromym klifie – w kilku takich miejscach były schody wyrzeźbione w skale. Jednak ta część wybrzeża, ze względu na duże zagospodarowanie dosyć nas rozczarowała.






Za Setubalem widać dość wyraźnie daleko w morze wysunięty półwysep Troia. Długi wąski pas lądu do którego można dopłynąć promem. Jednak, żeby dostać się na widoczny brzeg samochodem trzeba by było pokonać około 120km. W tle majaczą jakieś wieżowce – zupełnie nie interesujące nas miejsce.


Dopiero przejazd przez Parque Naturel da Arrabica po grzebiecie górskim sięgającym 600m trochę poprawia nasze nastroje.







Sines to miejsce urodzenia Vasco da Gammy, ale miasto nie zachęciło do dłuższego pobytu. Ciekawą rzeczą tych okolic są jednak lasy korkowe, które ciągną się tutaj na dość sporym obszarze.


W Porto Covo przejeżdżamy przez nad wyraz wąskie uliczki, nie były jednak aż tak wąskie by nie zaryzykować w nie wjazdu. Jedzie się tunelem pomiędzy białymi domami pomalowanymi w żółte lub niebieskie pasy – często spotykany widok w Portugalii.





Trochę zatem oddalamy się od wybrzeża i ciągniemy na południe ku bardziej dziewiczym miejscom, gdzie będzie choć miejsce na zaparkowanie samochodu, a idąc na plaże, nie trzeba się będzie zastanawiać czy znajdziemy odrobinę miejsca na rozłożenie ręcznika.







Poniżej są właśnie te bardziej dzikie plaże, ale równie mocno oblegane, chociaż można tu już rozłożyć ręcznik. Spotkaliśmy też kilka parkingów wręcz obleganych przez campery. Odczuwa się, że jesteśmy już dosyć mocno na południe przede wszystkim ze względu na żar lejący się z nieba i odmienną bardziej suchą roślinność.






 
I tak leniuchując i rozglądając się w poszukiwaniu ciekawych miejsc docieramy do Sagres  gdzie postanawiamy spędzić noc.