TRASA 215 km MAPA
Obudziło nas słoneczko wczesnowschodzące….
Molfetta, Trani, Barletta – nazwy brzmią podobnie – tym razem
głównie przejazdem, choć udało się nawet zaparkować na końcu świata – w sensie
drogi w porcie :) Oczywiście nie żałowaliśmy nóg na spacer.
Co zaowocowało później staniem w korkach. Dobrze
wiedzieliśmy już, że na 8.30 dzieci są odwożone do szkoły i, że lepiej między
8-9 nie jeździć po miasteczkach i co… postaliśmy sobie, a jakże:)
Jak my staliśmy w korkach to Włosi w międzyczasie sól nam
nasypali. Na szczęście nie na drogę :) Za Margaritha di Savoia są solanki i
podobnie jak na Sycylii odzyskuje się tutaj sól. Zajrzeliśmy też do Zaponetty
(polecanej), ale poza sezonem głucha cisza i tylko szum wiatru nas powitał.
Nie znalazwszy czego szukawczy pojechaliśmy dalej do
Siponto, gdzie cała plaża jak okiem sięgnąć w prawo czy w lewo była nasza. To
nic, że za plecami mieliśmy ciągnące się wzdłuż morza hotele – sezon minął więc
i plażowicze przeminęli z wiatrem.
No dobra mieliśmy jednego towarzysza, ale cały czas zajęty był telefonem, więc i my nie zwracaliśmy na niego uwagi. Za to nasza uwaga skupiła się na muszlach, których były tu miliony, no może lekko przegięłam, ale co rusz potykaliśmy się o jakieś, więc postanowiliśmy trochę się nimi zaopiekować :)
Dawno już nie byliśmy w górach, więc odbijamy na trochę od
morza. Kierunek San Giovanni di Rotondo. Wspinamy się na szczyty sięgające
nieba :). Tak naprawdę Sanktuarium znajduje się powyżej miasteczka i ta biała
plama odcina się dość wyraźnie na wzgórzu. Zaparkować można na camperparku lub
przy drodze, jeśli ktoś się zmieści „wymiarowo”. Oczywiście obie wersje są all
inclusive czyli za opłatą. Chyba turystyka bierze górę :(
Miejsce jest szczególne ponieważ żył tutaj i mieszkał Ojciec
Pio. Miasteczko, choć położone w malowniczych górach, samo w sobie może nie do
końca jest urokliwe, ale nie o nie tym razem chodzi…
Sanktuarium to Kościół Ojca Pio, Bazylika Matki Boskiej
Łaskawej, Droga Krzyżowa i kilka innych budynków skupionych w miarę w jednym
miejscu. Po beatyfikacji Ojca Pio to jedno z najliczniej odwiedzanych miejsc
pielgrzymkowych, szczególnie dziś w ten niezwykły dzień – dziś jest 23 września
– rocznika Jego śmierci….
Wchodzimy do kościoła, potem za sznurem ludzi wyznaczoną
ścieżką…
Jest już późne popołudnie, moglibyśmy zostać w San Giovani
di Rotondo na camperparku, ale nas ciągnie ku pobliskiemu Półwyspowi Gargano.
Zatem zbieramy się nastawiamy gps i po chwili wpakowujemy się na carabinierii w
odświętnym umundurowaniu. W miasteczku wieczorem
będą odbywać się uroczystości, plac centralny zamknięty dla ruchu a my stoimy
przed możliwością przejazdu przez niego lub zjazdu wąską drogą o ponad 20
procentowym nachyleniu zastawioną szczelnie samochodami, bez możliwości „w
razie w” jakiegokolwiek manewru. Na szczęście Italianiec tylko coś tam
pomruczał pod nosem bo tylko italiański znał i machnął na nas ręką.
Turlamy się w dół do San Angelo, a potem już tylko w dół…. długi
zjazd nad samo morze :)
Mocno krętą drogą zbliżamy się do Vieste. Na południe od
miasteczka jest dłuuga piaszczysta plaża usiana camperparkami i campingami po
obu stronach drogi. Po wąskich uliczkach raczej nie pojeździmy, ale na
wieczorno/nocny spacer chętnie się przejdziemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz