TRASA 250 km - MAPA
Ciężka noc…. Czy zawsze tu tak wieje? Nie mam pojęcia. Chcieliśmy jeszcze dziś wybrać się na spacer, ale poranne chmury i rzut oka na okoliczne niebo zmieniły nasze plany. Niby na razie nic się nie dzieje – ledwo trochę chmur nad szczytem, ale… nie uprzedzajmy.
Oprócz możliwości spacerowania po
Etnie - można ją zdobyć na kilka
sposobów. Wejść piechty – z 1900 na ponad 3000m – z tego co czytaliśmy
całodniowa wyprawa, a trasa wiodąca drogą, którą jeżdżą busiki –
nienajprzyjemniejsza (pył). Druga to wjechać kolejką i dalej busem/piechotą,
trzecia – busem z parkingu, a potem jeszcze 1,5-2h podejścia z przewodnikiem.
Wszystko pięknie tylko te ceny…. 60 euro razy dwa… http://www.metal.agh.edu.pl/~wilk/Sycylia/Etna.html
Podobno można też wjechać samemu samochodem 4x4…. ale czy faktycznie?? No i
chyba byłoby żal auta….
Pogoda zmienia się tutaj często,
dlatego trzeba być przygotowanym i na taką sytuację. Można pieszo, ale co
będzie, gdy nagle pojawi się chmura? Etna to nie przelewki – tu nie ma punktów
orientacyjnych… dlatego przy dzisiejszej pogodzie zrezygnowaliśmy z planu.
Zjeżdżamy do Zafferana – miejscami przez wąskie uliczki i znów wspinamy się do kolejnego schroniska – Rif. Citelli. (37.76518, 15.05952) Pogoda trochę bawi się w kotka i myszkę – chmury się rozchodzą – czyżby wyjazd nie był najlepszy pomysłem? Schronisko jest zamknięte, ale stoi tu kilka samochodów. Pojawia się też pan, który wytwarza różne ciekawe rzeczy z lawy.
Wiemy, że na szczyt można dostać
się także od północnej strony z parkingu pod Rif. Conti. (37.79733, 15.04083) Parking kosztuje 4
euro (8-14), 8 za campera (8-17) osobówka odpowiednio 1,5 i 3 euro. GPS Stąd także odjeżdżają busiki, droga
co prawda dłuższa. Tu w przeciwieństwie do południowego parkingu zupełne pustki
i chyba wulkan wygląda mniej okazale. W większym stopniu również widać skutki
wybuchów – pełno lawy przecinającej uschnięte drzewa. Pogoda psuje się coraz
bardziej…. Zmykamy
Żegnamy się z Etną i postanawiamy
trochę poplażować. Spojrzenie na mapę – najbliżej w okolice Taorminy. Do Linguaglossa
(miejscowość oznacza język najpierw po łacinie a potem po grecku) i tak musimy
dotrzeć – fajny zjazd a na dole panorama Etny. Stamtąd można albo bezpośrednio
do wody, albo zajrzeć do wypatrzonej na mapie Gole d. Alcantara.
Póki co znalazłam miasteczko na
600m wzgórzu Castiglione di Sicilia – można sobie przez nią skrócić drogę. Miasteczko
pięknie położone pomiędzy licznymi wzgórzami. Podjeżdżamy, a gdy droga prowadzi
przez plac targowy już wiem, że będą kłopoty – tylko nie wiem jeszcze jakie.
Trochę dalej stajemy przed rozwidleniem droga w lewo wygląda średnio, w prawo
ciut lepiej – gps nie potrafi się zdecydować, zatem jedziemy tą lepszą. Po
chwili zaczynają trochę niepokoić ulice jednokierunkowe i powtarzający się
kierunkowskaz „centro storico” albo schody do wyboru. Póki da się jechać jest
dobrze. Serpentynami przeciskamy się pomiędzy domami, czasem omal nie zahaczamy
antena CB o pranie :)
Stajemy w centrum miejscowości i zastanawiamy się co dalej robić. Wrócić się nie da raz, że pod prąd – dwa dość stromo po wyślizganej kostce – czyżbyśmy mieli tu utknąć na dłużej. Miasteczko owszem fajne, ale jakoś nie uśmiecha mi się pozostanie tu na zawsze. Sprawdzamy uliczki – gps mówi, że za 500m powinniśmy znowu wrócić w miejsce gdzie już byliśmy – już jej nie wierzę. Wolę najpierw sprawdzić, niż utknąć w kolejnym zakamarku. Dobra da się przejechać. Uff. Wróciliśmy tym razem skręciliśmy w lewo – zdecydowanie lepsza decyzja, choć pierwotnie złamanego grosza za tą uliczkę byśmy nie dali.
Szczęśliwi, że najgorsze już za
nami jedziemy dalej. Ledwie rzut beretem dzieli nas od wąwozu. Jeszcze tylko
przejazd kolejowy i….. wracamy. Bardzo, ale to bardzo się cieszymy, że przejazd
ma 2.45m wysokości :gwm a brakowało jedynie 600m…. no cóż po raz kolejny
przekonujemy się, że Włochy to nie raj camperowy… Modlimy się jedynie by droga,
którą pojedziemy miała przejazd kolejowy zamiast wiaduktu…. Bo kolejny przejazd
przez centrum storico nam się nie uśmiecha.
Jupi jup jesteśmy na głównej i
przejechaliśmy tory!! Jeszcze bacznie obserwuję mapę – tory, albo górą, albo
tunele wygląda dobrze. Na drodze co prawda jesteśmy sami, ale jakoś nie tęsknimy
za korkami. Jedziemy wąwozem podziwiając przełom rzeki. Z tego wszystkiego
nawet nie wiemy kiedy znaleźliśmy się nad morzem mijając…. http://www.youtube.com/watch?v=RAWF2cxJv2Q
Okolice Taorminy przywitały nas
tłumami i brakiem możliwości zaparkowania choćby na chwilę. Wiemy, że piękna,
że malownicza, klimatyczna, ale tłum nas przeraził. Dalej także ciężko było
znaleźć cokolwiek na dłużej….wysokie wybrzeże, zagospodarowane, gonią nas
ciemne chmury…., zapomniałam o torach… Zapada decyzja…. stały ląd
Messina wita nas pierwszymi
kroplami. W potężnym korku kierujemy się za znakami do portu…. Bilet mamy
chwila i wjeżdżamy na prom… żegnaj Sicilia – wiem, że kiedyś wrócimy tu znów….
Na prom wjechaliśmy z marszu,
jako jedno z ostatnich aut. Zrobiliśmy sesję zdjęciową i odpoczywaliśmy w
samochodzie. Jakie było nasze zdziwienie gdy ledwie 20-25 minut później poszliśmy
znowu zrobić zdjęcia. Ledwo co było widać Sycylię – zasnuła się deszczowymi
chmurami, Etny nawet widać nie było…. Czyżbyśmy nosa mieli. Zjeżdżając z promu
oczom własnym nie wierzymy jak okolica mogła się zmienić przez te pół godziny.
Na lądzie, też pogoda robi się
mniej ciekawa. Kierujemy się do Reggio di Calabria…. Zwiedzamy lungomare
(promenadę) – wiatr robi się coraz mocniejszy, a niebo zmienia kolory. No to i
my zmienimy okolicę.
Szukamy plaży – najlepiej na
nocleg. Pierwsze campery dostrzegamy dopiero 70 km dalej w Canaleo. Po drodze nie
było nic odpowiedniego dla nas, więc teraz dostrzeżone białe budki ucieszyły nas
do tego stopnia, że nie zastanawialiśmy się ani sekundy. Decyzja podjęta
skręt. Przejeżdżamy koło torów, potem (jakby się cofając) pod wiaduktem wzdłuż „rzeczki”i
przebieramy w miejscówce. Na początku widzieliśmy nawet kranik, ale tu akurat
full. Jedziemy trochę głębiej i ustawiamy się koło namiotów na parkingu przy
drodze (ruchliwa – do nocy 5 aut przejechało :) ) Przez jezdnię i wchodzimy na
plażę…. A co tam dziś się już stąd nie ruszamy. P.s. droga może mało
uczęszczana, ale za to w nocy tory raczej tak :( na szczęście krótkie, szybko
pędzące zestawy – można się przyzwyczaić…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz