RYBAKIVKA – MIKOLAIV – KHERSON – ARMAŃSK - STEREHUSHCHE
TRASA 360 km - MAPA
Kherson mijamy bokiem, gdyż cztery samochody przy niezliczonej ilości świateł w mieście – wylotówka z Mikolaiv - potrafią się skutecznie na nich zgubić. Droga niby dobra, ale czasem znienacka pojawiają się potężne dziury i wyrwy w asfalcie dlatego nieustannie trzeba kontrolować sytuację. Od czasu do czasu mijamy nietypowe pojazdy – takie małe autobusiki „marszrutki”, którymi podobno można wszędzie dojechać – ale widząc niektóre z nich mamy pewne wątpliwości czy aby na pewno wszędzie
Przy drogach często są także parkingi, lub same stragany, na których
można kupić prawie wszystko – w tych miejscach wyjątkowo trzeba uważać,
gdyż oprócz samochodów po drogach kręcą się również ludzie z zakupami.
Będąc kilka lat temu na zachodniej Ukrainie zauważyliśmy nietypowe
doprowadzenia gazu do wiosek – jak widać tutaj także stosują ten sposób –
dobrze, że rury są zazwyczaj na wysokości 4,5m.
Dojeżdżamy w pobliże Armańska, gdzie wjeżdżamy do
Autonomicznej Republiki Krymu, mijamy posterunek graniczny – jest
milicja, ale nie zatrzymuje. Krym wita nas gładziutkim asfaltem, ale to
chyba tak na podpuchę, bo za chwile wracamy do ukraińskiej codzienności,
choć standard jakby lepszy. Zatem do przodu byle przed siebie. Przy
drodze można kupić miód prosto z pasieki. Po prawej od czasu do czasu
widać morze, jednak nie za bardzo jest możliwość zjechania nad nie.
Zaczyna powoli dokuczać nam głód, gdyż tempo jazdy nie należy do
największych, a od kilku godzin jesteśmy w drodze. W okolicy Ishun
zlokalizowaliśmy jakiś przydrożny bar – ale kuchnia dziś „nie
rabotajet”. Rzut oka na mapę – nooo te 70km to jeszcze jakoś damy radę
na głodniaka – przynajmniej szybciej pojedziemy.
Mamy upatrzony cel Sterehoshche – camping Delfin. Namiary wbite w gps
(45.750516,33.238555), więc nie powinno być problemów z trafieniem.
Docieramy – jeszcze tylko zjazd (troszkę stromo)
na plażę i do końca w prawo pomiędzy domkami. Pierwsze przypominają lata
50 w ZSRR, kolejne to jakby 40 lat później – na końcu jest camping
„Delfin”. Ustawiamy się w ryneczek tuż przy samej plaży. Dostajemy
kluczyki od pryszniców z ciepłą wodą i toalet (czyste), a wszystko to
ledwie za 20 hrywien od osoby (za samochód się nie płaci), a standard w
porównaniu do wczoraj - bez porównania. Czysto i przyjemnie. Jedynie co
to pod wieczór wieje niesamowicie. Plaża muszelkowo - piaszczysta, woda
średnia – trochę zamulona, gdyż kilka metrów od wejścia do morza jest
błoto na dnie, można zostawić w nim buty – sprawdzone - dlatego lepiej
wchodzić na bosaka.
Na placu dzieci na pewno nudzić się nie będą – poustawiane bajkowe postacie, plac zabaw – który przypadł do gustu nie tylko najmłodszym.
Pod wieczór grupka Ukraińców podchodzi do nas i mówią, że będą grać w piłkę nożną – chcieliśmy się dołączyć, ale zaproponowali nam jedynie sędziowanie. No cóż….
Jak skończyli boisko było nasze ,niektórzy grali – inny ujawniali inne talenty
Zachód słońca wygląda bajecznie – dobry wstęp do długich rozmów – w końcu trzeba zaplanować co dalej...
Na placu dzieci na pewno nudzić się nie będą – poustawiane bajkowe postacie, plac zabaw – który przypadł do gustu nie tylko najmłodszym.
Pod wieczór grupka Ukraińców podchodzi do nas i mówią, że będą grać w piłkę nożną – chcieliśmy się dołączyć, ale zaproponowali nam jedynie sędziowanie. No cóż….
Jak skończyli boisko było nasze ,niektórzy grali – inny ujawniali inne talenty
Zachód słońca wygląda bajecznie – dobry wstęp do długich rozmów – w końcu trzeba zaplanować co dalej...