KRYM NA 16 KOPYT - dzień 6

STEREHUSHCHE - YEUVPATORIYA

TRASA 95 km - MAPA

Budzimy się rano – w samochodach i na samochodach czarno. Okazało się, że właśnie wykluły się młode komary – moskitiery nie stanowiły dla nich problemu – takie malutkie – dobrze jednak, że jeszcze nie wiedziały o co chodzi i nie pogryzły w nocy bo mogłoby być kiepsko przy takiej ilości.

Obieramy kierunek Yevpatoriya. Oj dziś naoglądamy się takich bardziej swojskich obrazków, gdyż nie jeździmy głównymi drogami. Wokół pola, roślinność stepowa. Od czasu do czasu jakieś ruiny wiosek – o dziwo zamieszkałe nadal. Stado gęsi i krów na środku drogi – to nic nadzwyczajnego, trzeba się po prostu do tego przyzwyczaić.






















Po około 1,5h dojeżdżamy do Yevpatoriya. Przedzieramy się przez centrum – uliczki nie są bardzo wąskie, ale czasami trzeba minąć się „na czwartego”- nie dość, że po obu stronach ulicy zaparkowane samochody, to jeszcze z naprzeciwka coś się pcha :szeroki_usmiech 








 
W końcu docieramy pod Meczet Chański, Piątkowy (Chan-Dżami, Dżuma- Dżami), który góruje nad skwerem Primorskim. Zostawiamy samochody w bocznej uliczce i idziemy na podbój pierwszego ukraińskiego miasta. 






W pobliżu meczetu jest Sobór św. Mikołaja Cudotwórczy. Wzdłuż bocznej drogi, która je łączy jest kilka ciekawych straganów, które najpiękniej się prezentują, gdy są zamknięte.





 Sobór, który może pomieścić nawet 2 tys. wiernych jest największym na całym Półwyspie Krymskim. Niestety w czasie naszej wizyty był w środku w remoncie.  













Na północ od meczetu, który stanowi dobry punkt orientacyjny znajdziemy dzielnicę karaimską z kenesami i typowymi domami karaimskimi. Udajemy się nad morze. Jest tu spory deptak ze straganami. Jest też plaża, ale wąska i betonowa. Nie korzystamy zatem z kąpieli, a jedynie spacerujemy. 









Niedaleko deptaku znajdujemy prawosławną cerkiew św. Proroka Ilji, która z zewnątrz prezentuje się bardzo ładnie. Potem jakiś obiadek i pora poszukać plaż. 



Jedziemy na zachód gdyż tak nam powiedziała pani w informacji turystycznej, że można tam znaleźć kemping. Jedziemy i jedziemy i nic. Niby widać jakieś stojące namioty, ale jak już podjeżdżamy okazuje się, że zupełnie nie ma tam miejsca dla 4 samochodów (wjazd przez wyrwę w białym murze – potem 200-300m polną drogą do plaży). 



Znów się kręcimy i w końcu po wróceniu na przedmieścia Yevpatoriyi jakimiś zupełnie bocznymi dziurawymi drogami docieramy na camping (45.175979,33.321467) Dojazd od strony miasta - na zachód są hotele i niestety przez nie da się dojechać. Po dotarciu na plaże miejskie kierować się do końca drogi (po prawej jezioro), gdzie za murem znajduje się "camping". 
Zaplecze sanitarne kiepskie – ledwo prysznice plażowe z zimną wodą i wc, ale jak ktoś lubi cywilizowaną plażę z parasolkami, barami to miejsce wprost dla niego (30 hrywien od osoby dorosłej + 10 samochód). My jednak nie bardzo mamy wyjście – zostajemy. Plaża okazuje się być w miarę czysta i nawet można znaleźć na niej miejsce, a atrakcją okolicy są meduzy. W barze jest możliwość nabrania wody co skrzętnie czynimy, gdyż nie wiadomo kiedy trafi się kolejna taka możliwość.