Po nocy spędzonej na campingu w towarzystwie kilkunastu camperów
różnej maści i narodowości czas na Pragę za dnia. Pogoda co prawda nie
rozpieszcza widocznością i słońcem, ale przecież my się nie damy. Trasę już
znamy, więc spacerek do tramwaju (bilety mamy 24h), ale tym razem po
przesiadkach lądujemy gdzieś u stóp wzgórza Petrin. Chwila spaceru i stoimy w
kolejce do kolejki, która ma nas wywieźć na jego szczyt (obowiązują te same
bilety). Na górze zwiedzanie parku, wieży oraz labiryntu z lustrami – wszędzie kolejki
:)
Dalej spacerkiem na Hradczany. Liście lekko przymrożone więc
uważać trzeba, oj trzeba. Praga jawi nam się sennie otulona mgłami.
Na Hradczanach wyjątkowo pustki (latem ciężko było nam się
przez nie przecisnąć), a teraz możemy sobie spokojnie pospacerować, zdjęcia porobić,
bez zgiełku i hałasu – choć panowie jak zawsze czujni :)
Majestatyczna katedra – kolejka choć długa idzie sprawnie.
Zajrzeć znów na Złotą Uliczkę – rzut oka na cennik –
podarujemy sobie…. Zejdziemy spacerkiem podziwiając panoramę miasta (w dole
ogrody, lecz to nie ta pora roku)
Do centrum trochę drogi jest – miało być metro, ale dziś
nieczynne – więc dla odmiany autobus. Na rozgrzewkę przyda się szybszy
marszobieg – w końcu jesteśmy umówieni na pewną godzinę…. Mija jedna druga, a
my zmarznięci nadal czekamy na rynku…. Przynajmniej sobie zegar znów pooglądamy….
Obejrzymy bańki mydlane i inne cuda – tylko to ziuziu....
W końcu są, są :) Biegiem na wieżę…. I panoramka z góry
A potem już tylko do ciepłego camperka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz