Już wracamy z Pragi. Mam nadzieję, ze następnym razem
zafunduje nam lepszą pogodę :) Z miasta udaje nam się wyjechać już po zmroku.
Tym razem kierujemy się bardziej na północny zachód. Chcemy jeszcze zahaczyć o
pewno miejsce. Jednak poszukiwanie noclegu ciągle pełznie na niczym. Jedziemy i
jedziemy a nic sensownego nie ma. Dojeżdżamy już prawie do polskiej granicy –
stąd będzie już tylko rzut beretem rano :) Gdzie spaliśmy nie mogę zdradzić, bo
to top secret i ściśle tajne. Myśleliśmy, że to parking pod hotelem, a okazało się, że
pobudkę mieliśmy punkt 6, delikatnym pukaniem do drzwi…
Jako, że pora zbyt wczesna na pobudkę – pierwszy parking pod
sklepem był nasz :) Jeszcze tylko rohliki i udajemy się w kierunku granicy –
potrójnej granicy. Parkujemy przy budynku granicznym i ścieżką (5-10 min
spacerkiem) wśród drzew docieramy do Trójstyku. (to już nasz trzeci – został jeszcze
Kremenaros – już prawie na nim byliśmy, a przynajmniej widzieliśmy go, bo te na
rzece się nie liczą :) Do Czech i Polski łatwo się dostać mostkiem – nawet przeskoczyć
się da.
Do Niemiec już trochę szerzej.
Wszędzie są ścieżki, kilka tablic informacyjnych i choć dziś 11 listopada nowe oblicze Trójstyku wygląda tak….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz