KRYM NA 16 KOPYT - dzień 7

YEVPATORIYA – SAKY – BEREGOWOE 

TRASA 70 km - MAPA
Po porannym zaliczeniu morskich i słonecznych kąpieli wyruszamy w końcu na południe. Przedostajemy się przez zatłoczone miasto. Mimo, że droga prowadzi wzdłuż wody trzeba wjechać na „obwodnicę”, gdyż ta przy morzu jest z drugiej strony zamknięta – miejsce na parking chyba. Za przejazdami kolejowymi okazuje się, że jest tu piękna długa plaża z rozłożonymi na dziko namiotami – pewnie to tu mieliśmy się zatrzymać no, ale trudno. Ta plaża ciągnie się dobrych kilka kilometrów, ale wjazd na nasze samochody raczej bliżej miasta – dalej wyglądało, że jest więcej piachu. 















 
Po 2 godzinach jazdy – w miarę przyzwoita drogą skręcamy do Beregowoe – zauważamy samochód jadący wzdłuż klifu, - skręcamy i naszym oczom ukazuje się piękny około 30 metrowy klif. Miejsce wprost wymarzone na nocleg, urzekło nas całkowicie, cieszyliśmy się z niego jak dzieci dlatego bez zastanowienia rozbijamy tutaj obóz. 















Jeszcze tylko wizyta w pobliskich dwóch minimarketach, gdzie zaopatrujemy się na nocne Polaków rozmowy i można odpoczywać. Przy zejściu na plażę nieopodal, którego staliśmy można się było zaopatrzyć w warzywa – uwaga na ceny – oraz kupić to i owo u kramarzy. Pobliska budka oferuje możliwość wycieczek jednak nie korzystaliśmy.






Po zejściu na plażę już po chwili wszyscy wiedzieli, że jesteśmy z Polski i przyjechaliśmy takimi dziwnymi, dużymi, białymi samochodami no i, że nie chcemy noclegu w wiosce (jest taka możliwość) a zostajemy na klifie i będziemy spać w tych dziwnych samochodach. Pod wieczór kramarze i plażowicze, którzy w międzyczasie przyjeżdżali czy przychodzili na plaże, pojechali zostaliśmy tylko my. W tych warunkach świetnie spisywały się prysznice zewnętrzne szczególnie po wdrapaniu się na klif z plaży.









Staliśmy na zachodnim brzegu zatem każdy chciał oczywiście uwiecznić zachód słońca. Staliśmy tak sobie po środku niczego, na noc zrobiło się zupełnie cicho – do wioski ze 200 metrów. Jedynie dyskoteka na plaży miała cichą nadzieję na nasze odwiedziny od czasu do czasu przypominając o sobie głośniejszym rytmem. My jednak byliśmy nieugięci...