TRASA 64 km - MAPA
Camping Jazina średnio nam przypadł do gustu.
Dojazd z głównej drogi na parcele nie w każdym miejscu jest możliwy
ponieważ jest dość stromo i brakuje asfaltu. Niektóre z miejsc dostępne
są jedynie dla namiotów, moooże dla osobówek. Sanitariaty wymagały by
również odświeżenia – staliśmy nie przy głównych, ale przy drugich w
okolicy plaży i prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie tego miejsca w sezonie
– są tam zaledwie 2 prysznice co przy pojemności campingu – 960 osób są
naszym zdaniem zdecydowanie za mało. Może w głównych jest więcej, ale
biegać na drugi koniec campingu to raczej nie o to chodzi. W bocznych
sanitariatach nie widzieliśmy również możliwości mycia naczyń – są
jedynie umywalki na zewnątrz budynku. Plaża wyglądała na czystą, w dużej
części jest to wybetonowane nabrzeże – trochę za zimno było by
sprawdzać od strony wody
Jednak rzecz, która nam się bardzo nie spodobała to cena. Wczoraj
dwukrotnie powiedziano nam, że cena wynosi 100 kun. Dziś nagle okazuje
się, że do tego trzeba doliczyć jeszcze 14 na podatek klimatyczny. Kwota
nie wielka, ale fakt faktem, gdy za coś się płaci powinno od razu
uzyskać się informację dotyczącą kwoty do zapłaty. A tak to jakby
sprzedawca podał nam cenę netto, a potem dopiero wyliczał ile mamy
jeszcze dopłacić w podatkach.
Wyjeżdżamy i od razu humory nam się poprawiają.
Przede wszystkim przestało już wiać, robi się coraz cieplej. Jedziemy
wzdłuż wybrzeża w poszukiwaniu jakiejś fajnej plaży. Mijamy Sibenik
(opisany wcześniej) i z drogi rzucają nam się w oczy campery stojące
przy plaży – długo nie trzeba było nas namawiać – skręt w prawo i już
stoimy ulokowani przy plaży (43.41 601, 15.54 176). Ludzi na plaży brak –
no może poza paroma Polakami z pobliskich kwater. Słoneczko grzeje już
na tyle, że zaciskając zęby można chwilę posiedzieć w wodzie (jest prysznic) – ale na plaży w jego promieniach jest całkiem przyjemne
Mijamy Primosten – z góry wygląda bardzo
obiecująco, potem na mapie zauważam niewielką wyspę i chodź gps upiera
się, że można na nią wjechać mostem – niestety nie można. Przejeżdżamy
nad kanałem, za którym znajduje się punkt widokowy – choć tyle naszego.
Jako, że do Stupid Celine nam już niedaleko
postanawiamy wstępnie spędzić trochę czasu na plaży w tej niewielkiej
cichej miejscowości. Zjeżdżamy z głównej drogi do „portu” i „plaży” –
trochę wąsko i nisko, ale da się przejechać. Wokół cisza i spokój
jedynie grupka kilku młodych osób – no tak Polacy. Chyba można postawić
już znak równości - Chorwacja =Polacy. Chwilę rozmawiamy, a później
delektujemy się ciepłym morzem – jest tu wąska zatoka, która zdążyła się
już nagrzać. Do wody można wejść bez butów. Miejsca do przystanięcia
wzdłuż drogi co prawda niewiele, ale jest ona tak często uczęszczana, że
przez godzinę minął nas jeden samochód z łódką.
Postanawiamy zostać tu
na noc – przy końcu zatoki jakieś 150m dalej jest przydomowy camping.
Wjeżdżamy – właścicielka nas poznaje/niepoznaje – ale bacznie się nam
przygląda. Dopiero gdy uświadamiamy jej, że rok temu byliśmy tu T4, i że
zdążyli zaangażować pół wioski, żeby użyczyć nam prądu do akumulatora
jej twarz się rozjaśnia – no tak poznaje
rok temu
Jest to niewielki camp na góra 8 camperów – no może 10 ale takich bardziej zaprzyjaźnionych Za nasz zestaw 100 kun w sezonie byłoby 30 więcej. Stoimy pod oliwkami przed nami zatoka . Wieczorem spacer na plażę i ehhh ten zachód...
rok temu
Jest to niewielki camp na góra 8 camperów – no może 10 ale takich bardziej zaprzyjaźnionych Za nasz zestaw 100 kun w sezonie byłoby 30 więcej. Stoimy pod oliwkami przed nami zatoka . Wieczorem spacer na plażę i ehhh ten zachód...