TRASA 45 km - MAPA
Oj co to był za wieczór i noc – piękny zachód słońca i rozgwieżdżone niebo Długo siedzieliśmy podziwiając przy okazji sztuczne ognie z pobliskiej miejscowości (pewnie znów na nasze przywitanie). Rano obudziło nas budzące się na klifie zwykłe codzienne życie – tu jakiś kramik, tam ludzie niespiesznie idący na plażę. Wot sielanka. Przy naszych oknach zacumowały konie – gdyby ktoś być chętny na przejażdżkę zapraszają. Wokół rozgościły się również inne niewielkie zwierzątka.
Ale nam zachciało się plaży położonej niżej, gdyż z klifu to ładny kawałek do moria mamy. Jedziemy zatem do Kaczy – tam niestety nie ma możliwości stanąć.
Po wycofaniu się z miasta po jakiś 4 kilometrach dalej na południe skręcamy na plaże. Wot stajanka.
Z drogi przed płotem skręca się w lewo, później
jest rozwidlenie – nadal w lewo, Jadąc wzdłuż budynków, murów, i nie
wiadomo czego dojeżdża się do szlabanu gdzie panowie mówią – 30 hrywien
od samochodu. (44.725775,33.548831). Piękna plaża choć trochę szybko
robi się głęboko. Warunków sanitarnych brak jest jedynie niewielkie
wzgórze, mniej więcej w połowie placu w trawie ukryta jest woda. Dzień
mija na plażowaniu. Stoimy koło niewielkiej rzeczki, którą trzeba
przejść by dotrzeć te 20m na plażę. My w niej spłukujemy się ze słonej
wody (miejscami ma prawie metr głębokości) inni myją w niej naczynia.
Pod wieczór udajemy się do cywilizacji, którą
mijaliśmy przy wjeździe. Wygląda całkiem obiecująco – sklepiki, kilka
knajpek. Trzeba się trochę pogimnastykować zatem wybieramy knajpkę gdzie
siedzi się po turecku. Jej obsługa również ma mocno wschodnie rysy. W
pobliżu jest trochę ptaków.
Po powrocie znów łapiemy słońce w obiektyw, jakiś
grill, nocne Polaków rozmowy – prawie jak co dzień, tym razem w
towarzystwie rosyjskich ognisk, które tlą się dookoła.