VIRANOS - TARRAGGONA - ANDORA LA VELLA - SISPONY - CANILLO
TRASA 320 km - MAPA
Mamy do wyboru drogę wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża – czyli kolejne
plażowanie na dość zatłoczonych w tej okolicy plażach, lub no właśnie lub,
przejazd przez Andorę. Długo się nie zastanawiamy bo wybrzeże już trochę znamy,
a w Andorze nigdy nie byliśmy no i pogoda dziś niezbyt na plażowanie.
Wręcz
pochmurnie i burzowo, a Andora poza przyrodą i górami kusi dodatkowo cenami
paliwa, campingów no i innych produktów. Tak głęboko w głąb Hiszpanii jeszcze
się nie zapuszczaliśmy – a i pogoda w górach jakby lepsza. Tak to zdecydowane
był dobry pomysł.
Z wjazdem do Andory od strony Hiszpanii nie było problemów – rzucili okiem na paszporty o nic nie pytali. Za granicą rzuca się w oczy środkowy pas drogi, który przeznaczony jest do ruchu w dwie strony – w zależności od natężenia ruchu pali się czerwone lub zielone światło. W pobliżu jest również stacja benzynowa, mocno oblegana – ciekawe dlaczego. A niedaleko – zresztą jak prawie wszystko w tym niewielkim kraju – jest centrum handlowe, w którym można spędzić trochę czasu buszując pomiędzy półkami.
Kilka kilometrów dalej leży stolica Andora La Vella. Zatrzymujemy się na parkingu przy McDonaldzie, który oferuje darmowy parking na czas posiłku i chwilę wytchnienia. Jemy i idziemy na obchód niewielkiego miasta. Kręcimy się chwilę po okolicy, ale zabytków nie ma tu wiele, można natomiast zapoznać się z tutejszą architekturą.
Andora to niewielki kraj, ale ile ma do zaoferowania. Zabytki może
niekoniecznie bo nic szczególnego nie rzuciło nam się w oczy, ale te góry –
cudne. Gdzie nie spojrzeć tam jakiś szczyt – raj dla naszych oczu. Jako, że
wszędzie blisko, jedziemy trochę rozejrzeć się po górkach.
Na nocleg zatrzymujemy się na campingu i podnóża gór. Camping leży
przy głównej drodze – ale ruch w tym kraju z dala od granicy jest taki wielki,
że nawet tego nie zauważamy. Obsługa przemiła no ta cena – ułamek tego co w
Hiszpanii. Jutro może wybierzemy się na jakiś szczyt….