NA KRANIEC EUROPY - HISZPANIA - dzień 12

PARQUE L'ABUFERA - VALENCIA - SAGUNTO - CASTELLON DE LA PLANA - PENISCOLA - VIRANOS


TRASA 175 km - MAPA

Jak postanowiliśmy tak i zrobiliśmy idziemy na plażę –zajmie nam to jedynie chwilkę jak twierdzili w recepcji campingu. Po prawie 30 minutach już jesteśmy na plaży – tak tak słoneczko prażyło dlatego zajęło nam to więcej niż chwilkę. No ale nic w końcu jesteśmy – chcemy słońca i wody. Tyle, że słońce się chowa, a i z pływania też raczej nici bo fala jest potężna. Niby w okolicy jest sporo wysokich hoteli, ale plaża pusta – może to ta pogoda kto wie. Grunt, że praktycznie cała plaża dla nas a i z wody można robić ciekawe zdjęcia.













Trochę na północ od miejsca naszego noclegu jest jezioro L’Abufera  oddzielone od morza piaszczystą mierzeją. W okolicy są ryżowe poletka – pewne dlatego tak tu zielono. Ogólnie obszar jest jednym z najżyźniejszych w Europie – zbiory nawet 3-4 krotnie w roku – dzięki urodzajnej równinie, która poprzecinana jest kanałami doprowadzającymi wodę.



Wjeżdżamy do Valencii – już od rogatek potrafi ująć, a co dopiero w centrum miasta.









 XV Lonja znajdująca się naprzeciwko Plaza del Mercado – jednej z największych w Europie hal targowych, to późnogotyckie centrum handlu jedwabiem (wpisana na listę UNESCO). Wysoki sufit w centralnej Sali transakcji wsparty jest na ośmiu skręconych kolumnach, a misternie zdobione okna to istny majstersztyk.







Labiryntem wąskich uliczek docieramy na Plaza de la Reina gdzie stoi XIII w. Katedra, z której wieży można podziwiać panoramę miasta. W pobliżu jest Basilica de Neustra Seniora de los Desamparos (Matki Boskiej Opuszczonych) patronki miasta. Naprzeciwko niej Palau de la Generalitat czyli siedziba regionalnego rządu. Dzięki niezbyt upalnej pogodzie jesteśmy w stanie zajrzeć w wiele zakamarków – nie to co w Sewilli, gdzie marzyło się jedynie o chwili chłodu. 










Wracając już do samochodu, na jednej z ulic dostrzegliśmy spore zbiegowisko. Jako zawodowi paparazzi, czyli ciekawscy sprawdzamy o co chodzi. Podchodzimy bliżej i już wiemy co a właściwie kto był tego przyczyną.










Na północ od Valencii jest wiele ładnych plaż, mniej lub czasem bardziej gwarnych.  Mijamy Sagunto z zamkiem warownym na wzgórzu, potem Castellon de la Plana z XVI w. dzwonnicą i na dłużej zatrzymujemy się w Peniscola – warownym mieście na wzgórzu z wielką szeroką nawet dość spokojną plażą.











Dalej gwarno zatem wybieramy camping w Viranos, gdzie ma miejsce niecodzienne spotkanie. Otóż jakiś tydzień wcześniej na jednym z campingów spotkaliśmy Brytyjczyków podróżujących po Hiszpanii vw polo. Nie miało to dla nas wtedy zbyt wielkiego znaczenia jedynie zastanawialiśmy się gdzie oni to wszystko upychają. Dziś po powrocie z plaży ponownie ich zobaczyliśmy – właśnie się rozkładali namiotem na sąsiedniej parceli, świat niby taki wielki, a jednak….