Monaco to zupełnie inna bajka – to, że to raj finansowy widać na każdym kroku od samochodów, przez budynki po luksusowe łodzie – to najbardziej rzuca się w oczy. Ale przecież nie o przepych nam chodzi tylko o fajne miejsca.
A tych w tym malutkim księstwie nie brakuje. Już na wjeździe witają nas flagami, to miłe z ich strony – tylko dlaczego powiesili je odwrotnie?
Jazda do mieście nie należy do spokojnych – wiele tuneli, w niektórych są rozjazdy – gwarno i spory ruch na ulicy. Trochę kręcimy się po mieście – o parkowaniu nawet nie myślimy po prostu fizycznie nie ma gdzie. Udaje nam się przejechać trasę taką pomalowaną w biało czerwone pasy – zainteresowani pewnie wiedzą o co chodzi.
Wjeżdżamy na górę tam parkujemy samochód. W pierwszej chwili w planach było zrobienie kilku ujęć na miasto, ale w pobliskim kościele ludzie wchodzą przez boczne drzwi i znikają.
Drzwi nie wyglądały na „kościelne” sprawdzamy zatem co tam jest –
okazuje się, że winda którą można zjechać prawie nad samo morze. Potem tylko
spacerek i już przechadzamy się nadmorskim deptakiem. Gwarne, bogate państwo,
ale wstąpić na chwilę nie zaszkodzi.