Trasa 90 km - MAPA
Niespieszna pobudka – kto by się w Grecji spieszył ?:) gdzieś koło 9 wynurzamy się z campera wprost do morza. Plaża spora, trochę kamyków w wodzie, ale poza nami praktycznie nikogo – chyba jeszcze wszyscy leniuchują. Potem prysznic koło knajpki, śniadanie i poszukiwanie kolejnej plaży.
Po drodze mijaliśmy skręt na Paralię
(40.250463,23.242282), no i już jest nasza. Plaża a przy niej droga ciągnie się
do samej miejscowości – dużo tu miejsca, mało ludzi, prysznic jest czego więcej
chcieć – aaaa trochę cienia by się przydało.
Za Kalives Poligorou (40.279755,23.401948)
kolejne pluskanko tym razem przy miasteczku, ludzi trochę więcej, jakieś
knajpki, prysznice. Trochę tu głośniej niż w poprzednich miejscach, ale na
popołudniowe pływanie w sam raz.
Teraz już
zjeżdżamy na Sithonię czyli tam gdzie nas tak ciągnęło. W kilka miejsc
rzuciliśmy po drodze okiem, ale to jednak nie to gdzie byliśmy dwa lata temu.
Jedziemy na południe na naszą ulubioną miejscówkę. Około 5km za Neos
Marmaras skręcamy w prawo – zjazd na
hotel niestety nie pamiętam nazwy. Z dość stromego wzgórza „za główną”
zjeżdżamy nad samo morze. Dalej w lewo i kolejna plaża z parasolkami z
prysznicem. Na tylu plażach jednego dnia to jeszcze nie byliśmy J.
Ostatnie dzisiaj odwiedzimy morza i przypominamy sobie drogę na naszą plażę.
Jedzie
się dalej, mija dom i tam kończy się niestety asfalt, Jest szuter, ale droga w
miarę choć odczucia w camperze trochę inne niż ostatnio T4. Jedziemy stromym klifem,
pod nami na kilku niewielkich plażach rozstawione namioty i osobówki.
W końcu jest i nasza plaża. To
właściwie dwie plaże prawie ze sobą połączone. Kozy są – czyli miejsce się
zgadza – ostatnio nam przeparadowały prawie środkiem samochodu J Mijamy
żółty budynek – wygląda na to, że ktoś kiedyś chyba chciał tu zrobić camping,
ale nic z tego nie wyszło, i ustawiamy się pomiędzy innymi camperami tuż przy
samej plaży na trawie. Ostatnio było tu zdecydowanie więcej aut, teraz za
sąsiadów mamy cały przekrój europejski – niestety bez Polaków. Dziś już tylko
kolacja i podziwianie zachodu słońcu – wreszcie udało nam się tu znów wrócić…