NA KRANIEC EUROPY - HISZPANIA - dzień 6

TAVIRA -  SEVILLA - CADIZ - TARIFA


TRASA 580 km - MAPA

Dzisiaj opuszczamy Portugalię i przez most wjeżdżamy do Hiszpanii. Ponieważ przy wybrzeżu nie ma tutaj dróg kierujemy się zatem do Sewilli. W Parque Nacional de Donana znajdziemy deltę rzeki, wydmy i moczary, w El Acebuche spod biura informacji turystycznej można wyruszyć na kilkugodzinną przejażdżkę samochodem terenowym. My jednak chcemy dziś zobaczyć Sewillę. Droga dobra ekspresowa dlatego mija nam wyjątkowo szybko.




Sewilla to miasto, o którym wiele by mówić. W stolicy Andaluzji znajduje się monumentalna Katedra Se, do której wchodzi się przez Patio de los Naranjos (patio drzew pomarańczowych). W północno-zachodnim rogu kościoła znajduje się 93 metrowa wieża La Giralda – znak firmowy miasta i jedyny ocalały minaret meczetu z XII wieku, z której można podziwiać panoramę miasta. Naprzeciwko świątyni stoi alcazar – połączenie dawnej islamskiej cytadeli i pałacu gdzie przez siedem stuleci mieszkali hiszpańscy władcy. 














Za murami alcazaru rozciąga się Barrio de Santa Cruz – dzielnica żydowska, w której biel ścian kontrastuje z barwami kwiatów. Znajdziemy tu wiele tradycyjnych andaluzyjskich domów z kutymi żelaznymi fantazyjnie balkonami, schodami czy kratami w oknach. Casa de Pilatos na północ od Barrio de Santa Cruz to rezydencja pierwszego markiza Tarify wzorowana na jerozolimskim.














Plaza de Espania w południowej części miasta to długie ciągi łuków, na których widnieją zrobione z wypalonych glinek herby wszystkich hiszpańskich prowizji. Kamienne mostki łączą brzegi płynącego przez potężny plac strumienia. To jedno z nielicznym miejsc w Sevilli gdzie można się ochłodzić przechadzając pod sklepieniem budynków i równocześnie chłonąc atmosferę tego miejsca. Misternie wykonane zdobienia, przepiękne herby prowincji, czy sufity można to podziwiać godzinami.










Sewilla jest piękna, cudowna i można by się nią zachwycać bez końca, jednak ma jedną wadę. Leży w środku lądu i temperatury ponad 40 kilka stopni to tutaj normalność. Dlatego zapewne lepiej ją odwiedzać nie w środku lata.
Zostawiamy zatem upalną Sewille i szukając ochłody jedziemy nad morze. Krajobraz zdecydowanie się zmienił. Roślinność już mniej bujna. Za to przy drodze jest sporo farm solarnych i wiatrowych. W wielu miejscach można również zobaczyć często symbole Andaluzji. 











Od Huelvy po Tarifę ciągną się szerokie piaszczyste plaże wybrzeża Costa de la Luz. Bezpieczny, otoczony lądem port w Cadiz przyciągał Fenicjan już w XI w. p.n.e. W wąskim uliczkach starego miasta znajdziemy wiele kościołów oraz pomników, jednak miasto sprawia wrażenie nowoczesnego.













Za Vejer de la Frontera rozpoczyna się malownicza droga biegnąca na południe aż do Tarify. W oczy rzuca się bujna roślinność a symbole Andaluzji już nie tylko na obrazkach. Są tu również wiatraki, liczone w setkach. Jak okiem sięgnąć wszędzie coś się kręci.














Pod wieczór docieramy w okolice Tarify i znajdujemy nocleg na campingu. Ludzie właśnie wracają z plaż, idziemy zatem zobaczyć co nas jutro czeka. Okazuje się, że najbardziej uczęszczana droga biegnie przez wzgórze porośnięte lasem. Nie spodziewaliśmy się, ze z drugiej strony są potężne wydmy. Powoli czujemy się jak w Afryce, która ledwo co widać na widnokręgu. To jednak nie była najszybsza droga na plaże, ale jest za to ciekawa ponieważ trzeba zejść z kilkudziesięciometrowych wzgórz, a osypujący się spod stóp piasek sprawia, że możemy choć na chwilę poczuć się jak na pustyni. Gdy schodzimy z plaży późnym wieczorem okazuje się, że jest tutaj dogodny dojazd. W pewnym momencie patrzymy i widzimy camperka z Wielunia. Chwilę rozmawiamy bo zaczyna zapadać zmrok a do campingu daleko. Okazuje się, że robią podobną trasę do naszej tylko w drugą stronę. Byli też Niemcy, którzy poszukiwali czegoś przy znaku stop.