BAŁKANY OSIOŁKIEM - ALBANIA - dzień 2

KRUJE - TIRANA - ELBASSAN- JEZIORO OCHRYDZKIE

http://osiolkiemprzezswiat.blogspot.com/2012/01/bakany-osiokiem-albania-dzien-2.html

 TRASA 150km MAPA

Rankiem jedziemy do Tirany. Niedaleko stolicy witają nas poranne mgły. 


Gdzie te polskie koleiny? 


Nawierzchnia dróg – gładka jak stół. Fakt Albańczycy dopiero od 20 lat mogą mieć własne samochody, ale…. Generalnie w Albanii dużo się buduje zarówno budynków jak i nowych dróg. Zdarzało nam się trafiać na przebudowy, ale zawsze jakoś mimo wszystko udało się przejechać. Krowa przy autostradzie na przedmieściach Tirany – nic nadzwyczajnego.


Już wiemy, że jesteśmy w Tiranie. Ruch zdecydowanie większy. Niestety główny plac został rozkopany. Warto zaparkować na dużym placu niedaleko wieży zegarowej, kręci się w okolicy policjant więc teoretycznie jest bezpieczniej. Ruch w Tiranie jest bardzo duży. Oprócz samochodów trzeba również uważać na duże dziury pojawiające się zupełnie znienacka. Zasad ruchu drogowego jako tako nie ma - obowiązuje reguła kto ma większe auto ten jedzie. Samo miasto może za bardzo nie zachwyca, ale warto też zapoznać się z tutejsza architekturą.












Z Tirany przez Elbassan jedziemy do Macedonii – przed nami dziś jeszcze długa droga. Przejazd przez góry i tradycyjny sposób transportu. Niestety o ochronie środowiska jeszcze nie wszędzie słyszeli. 







W Elbassan można odwiedzić stare mury i znajdujące się za nimi stare miasto - nie przypomina ono typowych starówek do jakich jesteśmy przyzwyczajeni - to po prostu kilka wąskich uliczek brukowanych i stojące przy nich domy - niestety nie wyremontowane. Sądzę, że niedługo tutaj też coś znajdą. 




I dalej w kierunku Macedonii. Po drodze mijamy rzekę, która praktycznie wyschła. 

Pierwszy udokumentowany bunkier. Podobno jest ich tu 750 tysięcy, po jednym dla każdej rodziny. Pierwszy bunkier znajduję się niedaleko granicy z Czarnogórą, ale my byliśmy chyba za bardzo zafrapowani naszym osiołkiem, żeby go zauważyć.
.



Na jednym z mijanych jeszcze nie skończonych domów zauważamy za to maskotkę. Albańczycy wieszają je, żeby odczynić moce zazdrosnych sąsiadów. 


I Jezioro Ochrydzkie– jeszcze tu wrócimy