BAŁKANY OSIOŁKIEM - CZARNOGÓRA - dzień 2

ZABLJAK - TARA - MOJKOVAC - KOLASIN - PODGORICA - CETYNJE - PARK LOVCEN - KOTOR - JAZ - BUDVA - SVETY STEFAN

http://osiolkiemprzezswiat.blogspot.com/2012/01/bakany-osiokiem-czarnogora-dzien-2.html

TRASA 250km MAPA i dalej PARK LOVCEN

Rano wychodzi piękne słońce. Wyjeżdżając z campingu mamy możliwość przetestowania pertraktacji na drodze. Jako, że dwa auta się na niej normalnie nie miną, ktoś musiał zjechać na mijankę. My większym autem i mieliśmy dalej do niej, kierowca z naprzeciwka ją przejechał i twardo jedzie na nas. No cóż postoimy, poczekamy kto kogo. Wymiana uprzejmości światłami, klaksonem no i jednak zdecydował się po dłuższej chwili ustąpić i wycofał.
Wracamy do centrum Żabljaka - dziś dużo większy ruch, stragany, generalnie głośno, nic tu po nas. Jedziemy do Tary zobaczyć jej kanion. U zbiegu dróg z Żabljaka, Mojkovaca i Pljevlji znajduje się most na Tarze – długości około 350 m i wysokości 170 m. Swego czasu był najdłuższym mostem żelbetonowym w Europie (niedaleko znajduje się Autocamp Most) Warto przespacerować się w tej okolicy żeby zobaczyć kanion, gdyż jadąc w kierunku Mojkovaca rzekę mamy po lewej stronie, a praktycznie cały czas jest ciągła, a nawet po lewej stronie drogi ciężko znaleźć miejsce do zatrzymania się.





Na południe od Mojkovaca w kierunku na Podgoricę jest kolejny Park Narodowy – Biograska Góra. W Kolasinie odbijamy na wschód i wspinamy się na wysokość około 1500m. Mieliśmy nadzieję, że uda się podjechać bliżej najwyższego szczytu tej partii gór (Crna Glova) jednak na końcu niemiłe rozczarowanie –mimo, że na mapach byłą droga – zagrodził nam ją szlaban i niezbyt miły pan – dalej nie wolno. No cóż trochę rozczarowani wracamy do głównej drogi.







Przy okazji zauważamy, że w Czarnogórze jest bardzo dokładne oznaczanie długości tuneli (zazwyczaj nieoświetlonych) i mostów – długość podają co do centymetra. Ciekawe, którędy mierzą – środkiem?
 

Po drodze do Podgoricy mijamy Kanion Platija. Krętym trawersem – z jednej strony pionowe ściany, z drugiej w dole rwąca rzeka Moravica, która szerokim korytem zbliża się do stolicy.






Mimo pięknego położenia wśród gór miasto raczej z postkomunistyczną architekturą. 





Lepiej zajechać do Cetinje – dawnej stolicy Czarnogóry, niedaleko której jest Park Narodowy Lovcen. Przejeżdżamy przez miejscowość i agrafkami wspinamy się do parku. Wjazd kosztuje 2 Euro od osoby. Park jest przepiękny. Od strony północnej można dojechać do najwyższego punktu (1560) gdzie znajduje się mauzoleum dawnego władcy Czarnogóry. Z parkingu rozpościera się wspaniały widok 360 stopni. Pod wieczór trochę przejrzystość powietrza była gorsza, ale i tak można było obejrzeć panoramę w promieniu 20-30km. 










Do mauzoleum na szczycie Jezerskiego Vrhu krętym, ciemnym tunelem prowadzi około 450 schodów. Po wyjściu z tunelu, znów kolejne jeszcze piękniejsze panoramy okolicy.









Z parku Lovcen można zjechać bezpośrednio do Kotoru, jednak droga na południe jest miejscami dość wąska. Kto nie chce ryzykować może zawrócić, wyjechać z parku na główną, bo Lovcen, aż żal ominąć w swojej wędrówce. Jadąc na południe, do głównej drogi minęliśmy ledwie 3 samochody, więc moim skromnym zdaniem warto pokusić się o jazdę tą drogą.




Przepięknie wyłania się Zatoka Kotorska z góry i pas lotniska w Tivacie. Zakosami droga sprowadza nas do Kotoru. Na jednym z zakrętów spotykamy zwiniętą w kłębek żmiję nosorogą. Nie polecamy bliższych kontaktów z nią.











Do Kotoru wjeżdżamy dość późno, jest weekend, zero możliwości zaparkowania, więc tylko szybkie rzucenie okiem – szkoda. 







Przed Budva skręcamy na camping Jaz. Tak naprawdę jest to wielki plac, nie ogrodzony, wykorzystywany głównie jako parking. Infrastruktury sanitarnej brak, a to co jest to nie dość, że dodatkowo płatne to nie powiem w jakim stanie, szkoda. Jeśli ktoś chciałby tu zostać na noc to raczej na własnym, ale tak to wszędzie można.
W Budvie jesteśmy prawie o zmroku, no cóż innym razem. Ciężko w okolicy znaleźć dogodne miejsce na nocleg. Za Budvą, Św. Stefanem jest camping, wiemy, że warunki bardzo słabe, no ale trudno jedną noc jakoś przetrzymamy. Po zmroku obserwujemy dwie panie męczące się z rozłożeniem namiotu. Chyba robiły to pierwszy raz w życiu :D a brak światła raczej im nie pomagał. Trochę nie wypadało się śmiać, tym bardziej, że jeszcze 2 lata temu tak samo podróżowaliśmy, ale naprawdę ciężko było nam się powstrzymać:. My już dawno leżeliśmy w łóżeczku, a one nadal zastanawiały się co do czego pasuje a co nie.