BAŁKANY OSIOŁKIEM - MACEDONIA - dzień 1

JEZIORO OCHRYDZKIE - STRUGA - DEBAR - MONASTYR BIGORSKI - MAVROVO - KICHEVO - BITOLA - HERACLEA




TRASA 240 km MAPA

Z wyjazdem z Albanii nie było najmniejszego problemu. Przy wjeździe do Macedonii oprócz dokumentów samochodu i paszportów sprawdzają jeszcze prawo jazdy i zieloną kartę. Każą otworzyć bagażnik i po rzuceniu okiem – „Aaa turyści” możemy jechać dalej. 
Gdy czekaliśmy na odprawę, która idzie sprawnie bo czekamy może 10 minut, bocznym pasem podjeżdża mercedes ML. Wysiada z niego pan dość pokaźnych rozmiarów i wymachuje paszportem dyplomatycznym. Jako, że dyplomata to zostaje migiem przepuszczony przez kontrolę paszportową, ale chyba jednak podpadł celnikom, bo każą mu otworzyć bagażnik i dość dokładnie sprawdzają jego zawartość. Macedonia wita nas niestety niezbyt dobrej jakości drogami. Robiliśmy mały test jakości dróg. Mieliśmy dwa szklane kubki, które się ze sobą stykały. Gdy droga była słabej jakości oczywiście się odzywały. Jak do tej pory czasem zdarzały się pojedyncze dźwięki, po pewnym czasie jazdy po Macedonii musieliśmy je czymś rozdzielić bo praktycznie co chwila było je słychać.
Jak do tej pory Jezioro Ochrydzkie widzieliśmy jedynie z góry, teraz mamy możliwość bliższego spotkania się z nim. Najbardziej obleganym przez plażowiczów miejscem jest ujście rzeki. Jadąc nad samym jeziorem mijamy wiele pensjonatów. Niestety droga jest dość długa i nie ma możliwości skrętu, więc wyjeżdżamy poza Strugę. Map Macedonii praktycznie nie mamy, musimy zdać się na gps i spotykanych ludzi. Oznakowanie dróg, szczególnie skrętów na mniej uczęszczane (czyli takie, którymi zwykle jeździmy) jest dość mizerne. Po dojechaniu znów do drogi głównej widzimy kierunkowskaz na Debar. No to jedziemy za nim, ale droga wydaje się wjeżdżać ślepo na jakieś osiedle domków – faktycznie tak jest. Kierowca przejeżdżającego z naprzeciwka auta, tłumaczy, że trzeba zawrócić i dojechać do świateł (kilka kilometrów) i dopiero tam skręcić. No to zawracamy. Dojeżdżamy do głównej, a tam pan na nas czeka. Pilotuje do świateł, a potem zawraca i jedzie w swoją stronę. Z życzliwością tutejszych mieszkańców bardzo często się spotykaliśmy, mimo, że problemem może być bariera językowa, szczególnie w mniejszych miejscowościach. 



Znajomi polecili nam zobaczenie Monastyru Bigorskiego, który znajduje się przy drodze ze Strugi na Debar i dalej na północ. Żeby tam trafić przejeżdżamy wzdłuż doliny rzeki Debar, która wije się sennym nurtem. Ruch raczej niewielki, po drodze spotykamy głównie przechadzające się krowy.









W pewnym momencie już wiemy dlaczego taki mały ruch. Okazuje się, że przy moście na zakręcie drogi zderzyły się dwa samochody. Stoi tam jeszcze policja, a auta tarasują drogę. Małym autem jesteśmy w stanie przejechać, większe zostają stać dalej.



 Mijamy jezioro i wjeżdżamy do Debaru. Musimy w końcu wymienić jakieś pieniądze. Szukamy - o jest bank. No to wchodzimy, można wejść ale miejsce wygląda na dość opuszczone, hmm dziwne, wielkimi literami przecież pisze bank. Okazuje się, że to następne drzwi, na szczęście wymieniamy pieniądze bo z paliwkiem już dość krucho było. Pytamy ludzi jak wyjechać z miasta – pokazują za kierunkowskazami no to jedziemy, jedziemy i po objechaniu miasta okazuje się, że wystarczyło z 500 metrów się cofnąć, no tak ale wtedy nie zobaczylibyśmy tutejszego targu, wozów z chyba muzułmanami bo kobiety szczelnie okryte chustami, i takiego ogólnego miejskiego zgiełku.
 




Około 20 km na północ od Debar widzimy skręt w prawo do Monastyru Bigorski (w odległości około 2 km od wsi Rostusza) przejeżdżamy go, chwila to chyba tam chcieliśmy jechać. Zawracamy. Jadąc od północy skręt w boczną drogę jest dobrze widoczny, od południa – słabo. Wjazd stromy, krętą, mocno zniszczoną drogą – są miejsca, że nie ma możliwości minięcia się nawet dwóch osobówek. Na górze parking. Na dole przy drodze jest też niewiele miejsca na pozostawienie samochodu, ale na upartego można.
Jest to niezwykle piękny i znany monastyr z najważniejszym dla Macedończyków ikonostasem . Przy wejściu dostaliśmy „opiekuna”, który mówił gdzie wolno robić zdjęcia a gdzie nie:. Częściowo w klasztorze trwają prace remontowe, jednak sam kościół i zabudowania przy wejściu można obejrzeć.









No i jazda na północ. Tam Park Narodowy Mavrovo wita nas serdecznie – przynajmniej tak nam się wydaje. Przy drodze dość mocno zarośnięty lasem.

 

Na nocleg wstępnie zaplanowaliśmy sobie Heraclee w Bitoli, dokąd jedziemy przez Kichevo, Drugovo gdzie odbijamy w boczną drogę. Boczna droga więc z turystyki nie żyją, co widać po mijanych wioskach. Z jednej strony wioska wygląda fajnie – ładne, porządne domy, a na drugim jej krańcu – rozwalające się chałupy. W żadnej z mijanych tu miejscowości nie widzieliśmy możliwości na pozostanie na noc. Nie pozostaje nam nic innego trzeba dojechać jednak do Bitoli.
 



Dojeżdżamy już pod wieczór, trochę kluczymy po miejscowości, ludzie wskazują drogę. Kierować trzeba się w stronę granicy z Grecją. W końcu jakieś oznaczenie na Heraclee - za miastem, za stacją benzynową w prawo, potem szutrową drogą. Podjeżdżamy – cena wejścia chyba uzależniona od … sami nie wiemy czego bo cennika brak. A poszwędać się jest tutaj gdzie. W budynku znajduje się muzeum, a powyżej amfiteatr. Mówili tylko, żeby po mozaikach nie chodzić, ale chyba nie do wszystkich to dotarło.
 




Wychodząc pytamy o możliwość noclegu na parkingu. Nie ma problemu. Możemy zostać. Teren wykopalisk monitorowany – a przynajmniej kamery są, obsługa też nocuje. Za przyjaciół mamy teraz kilka kotów i psa. Przy wejściu można złapać grecką sieć komórkową.