TRASA 340 km - MAPA
Na szczęście rano pogoda już zachęcająca, nawet przeciera się słońce. Zachęceni wstajemy wychodzimy z samochodu – i chyba zapomnieliśmy, że dopiero siódma bo dopiero chłód nam o ty przypomniał.
Idziemy zatem obejrzeć jak wygląda nasza drabinka z góry. Zanim jednak docieramy do punktu widokowego przychodzą chmury. No nie nie mogły jeszcze chwilę poczekać.
W międzyczasie podjeżdża autobus z turystami – oni to dopiero mają widoki – śliczne chmury – bo przecież trzeba jechać już dalej, żeby zdążyć…. My mamy ta wolność, że nic nas nie goni, ani miejsce, ani czas…. no jedynie, żeby przed zmrokiem znaleźć jakieś miejsce na nocleg. Turyści przyjechali, zobaczyli piękne chmury, w niektórych z nich nawet byli, i odjechali – my poczekamy mamy czas. Trochę się przeciera więc schodzimy ścieżką na punkt widokowy. Znów chmura ehhhh.
Ale cierpliwość naprawdę popłaca – czekamy i przed nami rozpościera się w pełnej krasie dolina Romstal i drabinki.
Dalej aż do przeprawy promowej przez Nordalfjorden mamy pięknie przewijające się chmur z jednej na drugą stronę. Na przełęczy spotykamy T3, która też dała radę.
Owieczki jak zwykle choć już nie pamiętam od ilu kilometrów nie widzieliśmy wioski czy domów.
Dalej aż do przeprawy promowej przez Nordalfjorden mamy pięknie przewijające się chmur z jednej na drugą stronę. Na przełęczy spotykamy T3, która też dała radę.
Przeprawa promowa pomiędzy Linge i Eidsdal przebiega sprawnie – alko ruch taki mały albo mieliśmy szczęście ponieważ zawsze po prostu dojeżdżaliśmy do portu i w krótkim czasie wjeżdżaliśmy na pierwszy prom jaki podpływał.
Zatem za kolejnym promem znów wspinamy się malowniczą trasą na kolejną przełęcz. Mijamy jezioro i na jednym z zakrętów widać już kolejny fiord Geirangerfjorden. Jest to jedna z najsłynniejszych atrakcji turystycznych. Norwegii.
Zatrzymując się na parkingu na górze idziemy się jeszcze przespacerować szlakiem, żeby zobaczyć ciut więcej niż z typowo turystycznych miejsc – czyli platform widokowych szczelnie wypełnionych wycieczkami.
Z góry fiord faktycznie robi wrażenie – choć kilka miejsc w Skandynawii dużo bardziej nam się spodobało. przy zjeździe w dół uwaga na hamulce, nam trafił się pewien Szwed przed nami oj ciężko było przy jego 20km/h
Za fiordem znów w górę na kolejną przełęcz – jakoś tak konkretniej górzysto się tutaj zrobiło. Jedziemy, robimy zdjęcia i nagle biel wokoło. Nie ma wyjścia placyk i czekamy a opłaca się.
Wyżej wyżej i coraz wyżej – jesteśmy już tuż tuż przy lodowcu. Przerwa na obiadek.
Niedaleko Grotli w okolicach jeziora od hotelu odbija płatna droga na szczyt Dalsnibba o długości 5km, która wije się wieloma serpentynami.
Na trasie pojawia się wioska z typowo trawiastą zabudową. Przydrożny drewniany kościółek służy za wdzięczny obiekt do kadrowania.
Pod wieczór docieramy do Lillehammer – pod skocznię, robimy rundkę po mieście i szukamy miejsca na nocleg.