BAŁKANY OSIOŁKIEM - ALBANIA - dzień 5

LLGORASE PRZEŁĘCZ - PORTO PALERMO - SARANDA - KSAMIL - BUTRINT - KAKAVIA

http://osiolkiemprzezswiat.blogspot.com/2012/01/bakany-osiokiem-albania-dzien-5.html

TRASA 160km MAPA

Rano budzi nas słońce – brak cienia daje się we znaki. Po śniadaniu, żegnamy się i jedziemy dalej na południe. No tak, ale żeby wyjechać na główną drogę trzeba wrócić tym szutrem, którym jechaliśmy wczoraj. Wszystko jest pięknie, ale do czasu. W pewnym miejscu dziury są tak głębokie, że auto nie ma jak złapać przyczepności. Kilka nieudanych prób i konsternacja co dalej. Za nami podjeżdża identyczne auto tyle, że z Austrii. Przy pomocy kierowcy, który biegnąc za autem robi za dodatkowy punkt podparcia wyjeżdżamy w końcu z plaży, choć było nie wesoło. Potem my im pomagamy, uff w końcu jesteśmy na asfalcie. 



Ponieważ kończy nam się woda, próbujemy gdzieś ją po drodze znaleźć. Jest jakieś ujęcie koło przełęczy, ale nie chcemy już wracać. Kilka kilometrów na południe przy drodze jest stado kóz – dobry znak – woda powinna być w okolicy i rzeczywiście za zakrętem na placu stoi kilka samochodów. Jest źródełko, trzeba co prawda trochę poczekać bo parę samochodów było przed nami, w każdym po 10-20 5 litrowych baniek do napełnienia. Czas wykorzystujemy na fotografowanie kóz, które chętnie pozują.





W Albanii często spotyka się ograniczenia prędkości na zakrętach do 20km.


Oprócz dzikich plaż są też typowo parasolowe – jest niedziela, wszędzie tłoczno a do większości plaż trzeba sporo zjechać w dół. (plaża przed Porto Palermo).


 
Mniej cywilizowane plaże są również na południu kraju.





Chyba niedawno był tu jakiś pożar


Wjeżdżamy do Sarandy – drugiego kurortu jaki odwiedzamy. Miasto bardzo ładne i dobrze się w nim czujemy. Nawet Grant Hotel mają, a kolejne się rozbudowują. Na horyzoncie widać Kerkirę – jakby ktoś chciał wpław to 3km. 






Za Sarandą leży Ksamil i dalej Butrint wpisany na listę UNESCO. Butrint to pozostałości osady z V w. p.n.e i późniejszych – jedne z lepiej zachowanych w Europie.
W kasie obowiązują dwa cenniki – dla Albańczyków i obcokrajowców.
-700 Leke for non-Albanians
-500 Leke for non-Albanians in groups of more than ten persons
-200 Leke for Albanians 

Mimo, że to samo południe Albanii to spotykamy tu camperka z Warszawy, który przeprawia się na drugi brzeg, żeby odwiedzić twierdzę. Ponadto jest też para z Wrocławia, która zwiedza kraj jeżdżąc stopem z plecakami.
Ruiny naprawdę warte zobaczenia. Droga dojazdowa za Ksamil już piękna szeroka, miejscami kończą remont, można zatem spokojnie tam dojechać

















Wracamy w okolice Sarandy i bocznymi drogami przez góry jedziemy na przejście graniczne z Grecją. Okolice remontowanych dróg wyglądają zimowo, jakby przyprószone szadzią.







Granicę przekraczamy w Kakavia. Podjeżdżamy – korek niesamowity. 35 stopni, okien nie za bardzo można otworzyć bo pełno os. Do tego nadal obowiązuje zasada kto większy – bokiem przeciskają się tiry. Samochody stoją na 10 pasach mimo, że oficjalnie jest ich tu 5. Czekamy około godziny – to jeszcze nie koniec, bo Grecy mają tylko 2 stanowiska. Więc tiry znowu cisną się bokiem (w końcu przestali je wpuszczać na przejście) a z 5 pasów trzeba teraz wciskać się na 2. Na granicy prawie sami Grecy, klaksony w ruch, krzyki, każdy chce do domu. Niektórym puszczają hamulce – te samochodowe;), a jako, że z górki więc i kilka stłuczek jest. W sumie 3 godziny. Ciężko się nam rozstać Albanio, ale na pewno tu wrócimy!!