TRASA 300km - MAPA
Transfogaraska liczy około 100km, ale na jej przejechanie potrzeba ok. 5h. i to nie bynajmniej dlatego, że fatalny asfalt , że duży ruch i że w ogóle. Potrzeba co najmniej tyle czasu, żeby spokojnie zrobić zdjęcia i zachwycić się nią. Początkowo podjazd jest łagodny. Za hotelami jest trochę bardziej stromo. Jest 8 rano ruch minimalny (droga oficjalnie zamknięta po zmroku). Jedziemy, wspinamy się i zachwycamy widokami. Można ją porównywać z Drogą Troli z tym, że w Norwegii podjazd jest krótszy, bardziej stromą i węższą doliną – Transfogaraska jest poprowadzona malowniczą szeroką kotliną. Z każdym pokonywanym zakrętem widoki coraz piękniejsze…. Nic dodać nić ująć.
Na południowych zboczach widać sporo rozłożonych namiotów czy samochodów. Mając kilka wolnych chwil naprawdę można tu pospacerować po górach, w końcu jesteśmy już na ponad 2000 m to do szczytów niedaleko. Swobodnie pasą się konie, osły. Sielankowe miejsce. Generalnie Rumunii mają duszę wędrowców, wiele razy widywaliśmy czy to w górach czy nad Dunajem na każdym dostępnym skrawku trawy rozłożone namioty nawet przy samej drodze, ot taki ich sposób na spędzanie wolnego czasu.
No ale komu w drogę temu czas. Po przejechaniu tunelu zjeżdżamy nad jezioro a potem kierujemy się do Curtua de Arge. Ale chwila, przecież nie po to tędy jedziemy, żeby teraz odpuścić Poienari – gdzie znajduje się prawdziwy zamek Drakuli. Zostawiamy auto na dole na parkingu i wspinamy się jedyne 1500 schodów wśród drzew do zamku. Skwar nieziemski, ale nie odwiedzić go? Pozostały co prawda ruiny, ale te widoki – warto. Wracając mijamy ludzi z mozołem wspinających się na zbocze – jak dobrze, że my już w dół. Na dole spotykamy motocyklistów z Polski.
Za Curtua de Arge leży Pitesti, które słynie z produkowanej w okolicy Dacii. Zarówno tu jak w innych częściach kraju widywaliśmy „przydomowe rafinerie” .
Dalej już autostrada i wjeżdżamy do Bukaresztu. Raczej próbujemy wjechać bo nagle z 3 robi się 5 pasów, które potem zwężają się do 2. Mimo, że już 18 ciężko przejechać przez miasto. Dodatkowo nawigacja się gubi. Ale w końcu docieramy. Za wjazdem od Pitesti kierować się w lewo (camping przy ulicy Privighetorilor 1-3 – Casa Alba) po lewej jest akademia policyjna, potem hotel Casa Alba a za hotelem wąska uliczka z kierunkowskazem na camping. Tu pierwszy raz spotkaliśmy się z tym, że nocowanie w domku jest tańsze niż w camperze. (samochód 79 leji, domek 78) może dlatego, że domków, z umywalkami tu naprawdę dużo. Spokojne miejsce. Zamykane na noc. Łazienki dosyć czyste. Jedyną przygodą było spotkanie z szerszeniem, który jakoś mocno nas polubił i nie chciał się z nami pożegnać – latał po domku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz