BUZET - MOTOVUN - POREC - PULA - LABIN - RIJEKA - BATAR - SELCE - PONEVI
TRASA 330km MAPA
Chorwacja to kraj bardzo często ostatnio odwiedzany przez Polaków. Podróż camperem po kraju, szczególnie wybrzeżem niestety sprowadza się do przemieszczania z campingu na camping (oczywiście ze zwiedzaniem, plażowaniem i odpoczywaniem po drodze) jednak swobodne zatrzymywanie się w dowolnie wybranym miejscu stwarza problemy.
Raz dużo miejscowości na wybrzeżu, dwa droga biegnie w wielu miejscach nad samą wodą, więc krucho z możliwością swobodnego parkowania . Dwa nocowanie w miejscach do tego nie wyznaczonych jest nielegalne. My nie chcieliśmy ryzykować spotkania z policją, dlatego grzecznie staliśmy na campingach. Ale po kolei.
Spotkanie z Chorwacja zaczęliśmy od przekroczenia jej granic. Jako, że to nie unia, wyjechaliśmy ze Słowenii, jedziemy napisy mówią, że jesteśmy już na terenie Chorwacji – nie ma sprawy – jedziemy dalej, aż tu nagle wyrasta nam budka ze strażnikiem. Sprawdza dokumenty, pyta gdzie, po co. On po swojemu my po polsku, nie ma problemów z porozumieniem.
Kierujemy się na miejscowość Buzet, słynąca z trufli, ale również z pięknego starego miasta. Najlepiej zaparkować na parkingu przy cmentarzu mniej więcej w połowie wzgórza, na którym znajduje się miasto. Wyżej oczywiście można wjechać, ale uliczki są jednokierunkowe, kostka, stromo i do tego potwornie wąskie, a i o pogubienie się nie trudno. Dużo jest ślepych uliczek prowadzących do mini parkingów. Szukając wyjazdu ze starego miasta jechaliśmy na doczepkę za kimś kto wiedział, którędy. Po miasteczku warto się przespacerować.
Dalej jedziemy na Motovun, które znajduje się również na wzgórzu. Wjazd do miasta jest płatny, a właściwie samochody osobowe mogą wjechać na górę (20kun), natomiast autobusy i campery muszą zostać na dolnym parkingu i dalej spacerkiem. Jako, że podobne miasto już widzieliśmy, czas trochę gonił bo chcemy przejechać dziś za Rijekę to pojechaliśmy dalej do Porec, gdzie również przeszliśmy się wąskimi uliczkami.
Z Porec do Puli, najstarszego miasta wschodniego wybrzeża Adriatyku. Znajduje się tutaj amfiteatr z I w n.e. przypominający rzymskie Koloseum. Miasto zasługuje na odwiedziny, mimo że poruszanie się samochodem po nim graniczy z cudem. Najpierw spędziliśmy około godziny próbując wjechać do miasta, potem próbując objechać centrum, o zaparkowaniu można zapomnieć. Znaleźliśmy dopiero miejsce w jakiejś zupełnie bocznej uliczce i ruszyliśmy do amfiteatru.
Jadąc z Puli do Rijeki po drodze zatrzymujemy się w miejscowości Labin. Nazwa oznacza miasto na wzgórzu.
Po zjedzeniu obiadu w towarzystwie dwóch niemieckich T4, wzdłuż wybrzeża dojeżdżamy do Rijeki. Jest to bardzo duże miasto (trzecie co do wielkości), które mimo, że nad samym morzem, w znacznej części leży na wzgórzu. W przewodniku przeczytaliśmy, że znajduje się tutaj Kościół Matki Boskiej Trsackiej, jedyne co wiemy to to, że jest on na wzgórzu. Jedziemy więc droga pod górę, znajdujemy jakiś kościół, ale to nie ten. Okazuje się, że ten którego szukamy jest w przeciwległej części miasta. Trzeba wrócić do centrum, przejechać je i tam za mostem szukać wzgórza Trsat (praktycznie za miastem, nie przejmować się, że wyjeżdżamy z miasta). Podjeżdżając na wzgórze, gdy tylko zobaczymy wolne miejsce parkować – droga bardzo wąska i minięcie się z autobusem, który akurat za nami jechał, gdy próbowaliśmy trochę wycofać odbywało się na lusterka. Kościół, przed którym znajduje się pomnik Jana Pawła II otoczony jest murami i parkiem, z którym rozciąga się panorama Rijeki. Jeśli ktoś chce spacerkiem – biegną tu schody (500) z centrum miasta.
Za Rijeką jest sympatyczna miejscowość Batar – w sumie takie pierwsze przywitanie się z chorwackim morzem. Mała dość spokojna miejscowość, której warto poświęcić trochę czasu.
Za zatoką po prawej jest most na wyspę Krk. Może jutro tam wpadniemy, dziś jedziemy na camping w Selce. Niestety jest duży, dość drogi i jakoś słabo przypadł nam do gustu. Wybór na nocleg pada na Ponevi. Obsługa bardzo sympatyczna i pomocna, miejscówkę mamy nad samym morzem, leżąc można je podziwiać, ale czy to był dobry wybór?