W SKANDYNAWII - NORWEGIA - dzień 1

NEIDEN - KIRKENES - GRENSE JAKOBSELV - GANDVIKNESET



TRASA  240 km- MAPA

Norwegia przywitała nas najpierw chmurami, potem ciemnymi chmurami a później, później się rozpadało. Deszcz siąpił na przemian ze słońcem. 
  





Docieramy znów do morza i skręcamy na wschód. Chcemy dojechać aż pod rosyjską granicę. Po drodze znów zachwyt chmurami choć ciemnymi.
 








Jesteśmy w pobliżu przejścia granicznego – niestety wizy nie posiadamy dlatego oglądamy tylko z daleka – choć kierunkowskazy kuszą – innym razem.









Jedziemy na północ do Grense Jakobslev. Na początku trochę asfaltu, potem już szuter – ale jaki – takim szutrem jedzie się lepiej niż na nie jednej  polskiej drodze….



Po prawej wije się rzeka, która stanowi granicę pomiędzy Norwegią i Rosją – miejscami jest tak płytka, że aż kusi żeby sprawdzić co jest po drugiej stronie. Opieramy się jednak pokusom i tylko podziwiamy góry – po norweskiej stronie czerwone, po rosyjskiej białe a niby znajdują się bardzo blisko siebie.





Na końcu drogi można przywitać się z Morzem Barentsa. Patrząc na skały, morze, może by zostać na dłużej,…












Niedaleko jest kościół – co on robi w tak odciętym od świata miejscu??  Robimy zdjęcia – spoglądamy na Rosję. Miejsce do zakochania się – szkoda, że tak potwornie daleko od nas…




















W drodze powrotnej lepiej przyglądamy się granicy – w rzece i za nią widać rosyjskie słupy graniczne, ale co to nagle rzut oka w prawo i na skałach też jest słupek – no to w końcu gdzie ta granica? Jesteśmy jeszcze w Norwegii czy już nie.







Po kilku kilometrach jazdy pustą drogą nagle przed nami pojawia się samochód. W pewnym momencie zwalnia i staje na środku drogi – wyskakuje z niego kierowca i coś do nas woła w bliżej nie określonym języku, na wszelki wypadek mijamy go bokiem i jedziemy w  stronę większej cywilizacji.





Co chwila albo gonią nas chmury, albo wychodzi słońce, kilkakrotnie nawet pokazuje się tęcza.
 





Praktycznie od wjechania do Norwegii 50 procent spotykanych samochodów stanowią campery. A jest tu gdzie jeździć i co zobaczyć oj jest. Z parkowaniem nie ma problemu gdyż jest dużo miejsc do tego przeznaczonych z ławkami, koszami. Wystarczy przejechać kilka kilometrów i już można rozkoszować się kolejnymi widokami.
 











Koło 22 postanawiamy w końcu zatrzymać się na nocleg – choć słońce, które w końcu wyszło zza chmur nadal rozświetla okolice. Stoimy przytuleni do kilku camperów, widoki cudne, żyć nie umierać, tylko ten wiatr…
 

Brak komentarzy: