BAŁKANY OSIOŁKIEM - CHORWACJA - dzień 2

PONEVI -  SENJ - KARLOBAG - OSTRARIJSKA VRATA - POSEDARJE - PAG  - KOSJLUN - POVLJANA

http://osiolkiemprzezswiat.blogspot.com/2012/01/bakany-osiokiem-chorwacja-dzien-2.html

TRASA 250km MAPA
No cóż noc do najspokojniejszych nie należała. Gdzieś koło północy zerwała się bora. Taki delikatny zefirek, a nie dał pospać. Jako, że mam chorobę lokomocyjną, musiałam wziąć tabletki, ponieważ kołysanie samochodem mocno dawało się we znaki. Świst wiatru, kołysanie – była to baaaardzo długa noc. Gdy rano się obudziliśmy okazało się, że camping mocno się zmienił. Sporo osób wyjechało, niektórzy szukali swoich krzeseł, stolików i innych sprzętów, jeszcze inni próbowali złożyć namioty, co przy tak wiejącym wietrze do łatwych nie należało. Samochody od części nawietrznej były idealnie oblepione piaskiem. Porywy wiatru raz rosły raz słabły. Wtedy gdy wiało mniej, na szybko ludzie wychodzili z samochodu. Problemem okazało się również dostanie do łazienki, ponieważ drzwi otwierały się na zewnątrz w stroną skąd akurat wiał wiatr. Jedna osoba ciągnęła z zewnątrz, druga pchała od środka – inaczej nie było możliwości wejścia lub wyjścia. Na zewnątrz znajdują się też zlewy do mycia. Po odkręceniu woda - leciała poziomo, no cóż a wydawało mi się, że bardziej niż w Hammerfeście wiać już nie może. Trochę bora pokrzyżowała nam plany. Byliśmy naprzeciwko Krk, więc jeśli tu tak wiało to pewnie tam też. Szkoda, no nic – może na południu będzie mniej wiało. 







Senj – nie na darmo nazywany jest najzimniejszym miastem Adriatyku. Niedaleko znajduje się najniższa przełęcz Vratnik, przez którą właśnie wieje sobie bora bora. Na prawo Krk, przed nami Rab a morze wzburzone nadal.  


 
Wiatr uspokaja się dopiero na wysokości Karlobag. Tam skręcany w kierunku Gospodic (dalej można tą drogą dojechać do Plitvickich Jezior). Zakosami wjeżdżamy na przełęcz Ostrarijska Vrata (930m) – ruch niewielki. Co chwila odsłaniają się przed nami kolejne pasma wysp. Na pierwszym planie Pag. Na przełęczy jest parking gdzie można przystanąć i podziwiać. Kilkaset metrów wcześniej w lewo odchodzi wąska droga. Uważana jest za jednokierunkową i prowadzi nad tunel skąd pokonując schody wspinamy się na punkt widokowy. Polecamy. Panorama 360 stopni Gór Dynarkich, Pasma Velebit  dziesiątki wysp i wysepek. Podobno przy super widoczności widać stąd Włochy. To jedno z ciekawszych miejsc w Chorwacji jakie odwiedziliśmy. Jadąc dalej drogą, która przyjechaliśmy, „ślimakiem” wjeżdżamy na główną drogę. Jeśli ktoś chce to w lewo do jezior, w prawo przez tunel wraca się znów nad morze. 




















Zachęceni widokiem Pagu z góry – postanowiliśmy go odwiedzić i nie możemy przestać robić zdjęć księżycowej ziemi. Omijając autostradę kierujemy się czerwonym mostem na Posedarje. Za mostem parking – dla chętnych skoki bungee. I dalej przez Razanec wjeżdżamy na Pag. Co jest to co kochamy najbardziej. Jak okiem sięgnąć, morze, góry i… i nic więcej. Totalne pustkowie – prawie jak greckie Mani. O ile północną, głośną, pełną Niemców i Włochów Istrię można sobie darować, to według nas Pagu nie.



















Dopiero kilka kilometrów dalej pierwsza miejscowość i dalej „stolica” Pag. Objeżdżamy jezioro z prawej i potem groblą, która równocześnie jest parkingiem – brrr z jednej strony woda z drugiej strony woda, a trochę wąskawo.




Spacer po mieście, i żeby nie wracać tą samą drogą postanawiamy teraz objechać jezioro z prawej strony. Początkowo, droga nawet asfaltowa, potem już coraz węższa, przechodzi w szuter. Po lewej woda – a dokładniej baseny do odsalania wody. Po prawej szuwary, nie ma nikogo. Czasem jakieś miejscowe auto przejedzie, ale generalnie cisza. Na mapie mamy zaznaczony camping w Kosjlun. Droga szutrem wspina się na pobliskie wzgórza. Głusza totalna. Dojeżdżamy do miejscowości i za asfaltem w prawo dotrzemy do campingu przydomowego. Niestety miejsc brak. Wracamy do głównej czyli z powrotem nad jezioro i na wyczucie próbujemy przebić się polnymi drogami do Povljany. Na szczęście gps się gubi, i postanawiamy jednak wrócić na asfalt, bo jak się okazuje, droga którą wskazywał (mimo opcji, żeby nie jeździł polnymi i bezdrożami) doprowadziła by i owszem, ale kilka metrów przed asfaltem były rozłożone kamienie, więc i tak trzeba by wracać. 








Objechaliśmy zatem całe jezioro trochę drogą trochę szuwarami i już grzecznie za kierunkowskazami do Povljany. W miejscowości znajdują się dwa campingi – jeden nad samą wodą po prawej od wjazdu – trzeba pytać, bo się chowa. Drugi na lewo koło zatoczki z łódkami. Przyjemne zacienione miejsce, wieczorem cykady. Do plaży 15 minut mimo, że przez drogą mamy zatokę. Trzeba iść w lewo i przed barem skręcić na ścieżkę, która trochę otwartym terenem, trochę szuwarami zaprowadzi do plaży. Mała i raczej tłoczna, bo wokoło jest dużo pokoi do wynajęcia. Na nocleg dobre miejsce, na dłuższy pobyt już mniej. Ale nas długo w miejscu mało co zatrzyma – zostajemy na noc.